/ Kinga /
Igor nie zadzwonił do
mnie już od tygodnia. Starałam się dowiedzieć, o co mu poszło, lecz cały czas
włączała się poczta głosowa. „ Z tej strony Igor. Nie mogę teraz rozmawiać,
więc po usłyszeniu sygnału nagraj wiadomość” – usłyszałam po raz kolejny, gdy
dziś rano chciałam się z nim połączyć. Chociaż nie dopuszczałam do siebie tej
myśli, martwiłam się o niego. Nie chciałam, aby stało mu się coś złego. A może
już się stało? Może on leży w szpitalu pobity przez miejscowych chuliganów albo
ukradli mu telefon? Z każdą kolejną spekulacją, odchodziłam od zmysłów. Ze
zmartwienia nie potrafiłam się na niczym skupić. Dłonie trzęsły mi się, kiedy
tylko podnosiłam telefon bądź aparat, a kolejne przedmioty raz po raz z hukiem
upadały na podłogę.
- Co się dzieje,
Kinga? – niespodziewanie do mojego pokoju weszła przyjaciółka.
- Nic… -
odpowiedziałam jej smętnie.
- Przecież widzę! –
Iza jak zawsze nie dawała za wygraną.
Przez tę ciążę moja przyjaciółka zrobiła się jeszcze uparta niż
zazwyczaj. Co chwila poganiała mnie, żebym wyrzuciła z siebie, co mi leży na
sercu. Problem w tym, że ja nie chciałam. Nie mogłam jej martwić. Nie teraz,
kiedy była w ósmym miesiącu. Lecz na nic zdały się moje argumenty i perswazje,
że poradzę sobie sama, gdyż Iza postanowiła nie wychodzić z mojego pokoju,
dopóki się czegoś nie dowie.
- No dobra… -
westchnęłam głęboko – martwię się o Igora.
- Co z nim jest nie
tak? – zapytała, a w jej oczach czaił się już strach.
- Od tygodnia się do
mnie nie odezwał – odparłam smutno.
- Może ma jakiś powód…
- przyjaciółka zaczęła się zastanawiać.
Chciałabym wierzyć, że coś powstrzymywało go przed kontaktowaniem się
ze mną. Jednakże zaczynałam podejrzewać, iż z własnej woli przestał tutaj
przychodzić, dzwonić i pisać. Najzwyczajniej w świecie przestał się o mnie
troszczyć, co bardzo mnie teraz zabolało. Ależ jestem głupia! Mogłam się
domyślić, że znalazł sobie inną, a ja byłam jedynie zabawką, która przyrządzała
dla niego obiady i pozwalała zaspokoić dzikie rządze. To właśnie ta wizja
wydała mi się najbardziej prawdopodobna, a jednocześnie najbardziej
przerażająca.
- Wiesz, Iza… -
niepewnie wznowiłam rozmowę – wydaje mi się, że on kogoś ma.
- Igor? – przyjaciółka
szczerze się zdziwiła – nie wierzę, że się tobą bawił.
- To jest możliwe –
trzymam się twardo swoich przypuszczeń.
- Nie zadręczaj się –
nagle usłyszałam jej uspokajający głos – mam dla ciebie propozycję.
- Jaką? – zapytałam, zapominając
momentalnie o swoich problemach.
- Wyjścia na zakupy –
odrzekła uśmiechnięta Iza – za 10 minut widzę cię na parkingu.
Ostatnie zdanie zostało przez nią wypowiedziane tonem nie znoszącym
sprzeciwu. Nie chciałam jej robić przykrości, dlatego też szybko doprowadziłam
się do porządku i, zabierając torebkę, opuściłam swój przytulny azyl. W chwilę
po tym wskoczyłam w całkiem wygodne balerinki, a także zamknęłam drzwi naszego
mieszkania. Mogłam pojechać windą, lecz tego nie zrobiłam. W dużo lepszym
humorze, spokojnie zeszłam po schodach. Trochę ruchu mi się przyda, bo w
przeciwnym razie będę wyglądać jak ciężarna słonica, a tego nie chciałam.
- Nareszcie jesteś! –
od razu po wyjściu z klatki schodowej powitał mnie jej radosny krzyk.
- A coś ty myślała, że
cię wystawiłam? – z moich ust padło podejrzliwe pytanie.
- Wszystko jest
możliwe – na te słowa wybuchnęłyśmy gromkim śmiechem.
- No już, wsiadaj –
ponagliłam ją – bo cię tu zostawię.
Przyjaciółka spojrzała na mnie z udawanym obrażeniem, lecz po chwili
jej twarz rozjaśnił radosny uśmiech. Zajęła miejsce pasażera, po czym
ruszyłyśmy spędzić rozrywkowe popołudnie.
***
/ Igor /
Kiedy zobaczyłem, że
Kinga po raz kolejny próbuje się do mnie dodzwonić, prawie dostałem szału. Czy
ona nie potrafi się niczego domyślić?! Chyba nie, skoro co pięć minut mój
telefon rejestruje nie odebrane połączenia. Nie miałem ochoty na to, aby
wylewała przede mną swoje żale. Nie teraz, gdy szykowałem się na kolejną
imprezę. Dobrze wiedziałem, że klub, w którym byłem ostatnio z Czarnowskim jest
jego ulubionym, a sam zainteresowany często odwiedza to miejsce. Nie chciałem,
aby zobaczył mnie z jakąkolwiek inną dziewczyną, oprócz Bartoszek, oczywiście. W
przeciwnym wypadku zacząłby coś podejrzewać. Potem wszystko dotarło by do Kingi
i byłbym ugotowany. Z całym szacunkiem do mojego przyjaciela, jego dziewczyny i
wszystkich innych, wolałem oszczędzić im nerwów. Zwłaszcza Czarnowskiemu, który
za jakiś czas zostanie ojcem. Jego luba także nie powinna o niczym wiedzieć. Niebawem
urodzi i nie powinna się niepotrzebnie denerwować. Aż tak głupi nie jestem! Po jakimś
czasie moje ponure, pełne złośliwości, rozmyślania zostały przerwane przez
wybrzmiewający z telefonu dźwięk. Coraz bardziej poirytowany spoglądam na
wyświetlacz. Lecz nie widzę tam numeru mojej dziewczyny, na co oddycham z ulgą.
To tylko Wiki, dziewczyna, która ma towarzyszyć mi podczas dzisiejszej imprezy.
- No, co tam,
kochanie? – zapytałem po nawiązaniu połączenia.
- Musimy iść do tego
klubu? – w jej głosie było słychać jawną niechęć do wyjścia.
- Oczywiście, że nie
musimy – odrzekłem – możesz wpaść do mnie.
- To świetnie! –
czarnowłosa piękność wyraźnie się ucieszyła.
- Więc za godzinę? –
potwierdzam jeszcze, po czym się rozłączam.
Musiałem przyznać, że było mi to nawet na rękę, by nigdzie nie
wychodzić. Przynajmniej nikt nie będzie nic podejrzewał.
***
Tego kwietniowego
wieczoru czas się dla nas zatrzymał. Razem z czarnowłosą siedzieliśmy wygodnie
w salonie, popijając słodkie, czerwone wino. Jak widać, dziewczyna wiedziała,
który trunek wybrać, co bardzo mi zaimponowało. Poza tym była zupełnie inna od
Kingi, dlatego uznałem, że warto się w niej zatracić i nie poniosę z tego tytułu
konsekwencji. Z każdą kolejną chwilą butelka stawała się coraz bardziej pusta. Raczyliśmy
się winem, niczym najbardziej wytrawni smakosze, żartując przy tym i wesoło
gawędząc. Kiedy wlałem do lampek ostatnie krople naszej ambrozji, moja
towarzyszka nawet nie wzięła do ręki kieliszka. Tylko ja wypiłem swoją porcję,
by w chwilę po tym zachłannie wpić się w jej usta. Dziewczyna od razu
wiedziała, o co chodzi. Z całą mocą oddawała pocałunki, pozbawiając mnie
jednocześnie kolejnych części garderoby. I ja nie byłem jej dłużny. W okamgnieniu
zrzuciłem z niej ubranie, kierując w stronę sypialni. Nie traciłem czasu na
czułości. Niczym dziki zwierz, pchnąłem dziewczynę na łóżko, zrywając z niej
ostatnie skrawki bielizny. O tym, co działo się później, nie muszę chyba
opowiadać. Tę noc mogę zaliczyć do najbardziej ciekawych w swoim życiu. Była o
niebo ciekawsza, niż wszystkie te, które przeżyłem podczas związku z Kingą.
***
/ Iza /
Jak udało mi się
zauważyć, dzisiejsze wyjście okazało się trafione w dziesiątkę. Kinga wydawała
się tutaj zupełnie inną osobą. Z uśmiechem na ustach pomagała mi wybierać
ubranka dla mojego maleństwa. Jednak nadszedł taki czas, że się rozeszłyśmy. Każda
z nas poszła w inną stronę, szukając niespodzianki, jaką mogłyśmy sprawić sobie
nawzajem, jak również małej. Minęła godzina, zanim się spotkałyśmy ponownie.
Byłam już niesamowicie głodna, więc zaprosiłam przyjaciółkę na obiad do
gustownej knajpki, która mieściła się w galerii handlowej.
- Pochwal się, co
kupiłaś małej? – zapytała, kiedy złożyłyśmy zamówienie.
- Przede wszystkim
stertę kolorowych ubranek – odparłam ze śmiechem.
- Pewnie mała będzie
wyglądała jak księżniczka – powiedziałam rozmarzonym głosem.
- Jakże inaczej! –
zgodziłam się z przyjaciółką.
Nasza pogawędka przy obiedzie trwała w najlepsze. Jak za dawnych czasów
plotkowałyśmy o wszystkim i niczym, a ja czułam, że poniekąd odzyskałam
przyjaciółkę. Muszę przyznać, że krótka rozłąka z Igorem dobrze jej zrobiła. Chociaż
wierzyłam, iż jeszcze się im ułoży, pozostawiłam wszystko biegowi wydarzeń. Cieszyłam
się tym, co jest tu i teraz. Paradoksalnie wypadek, jaki przeżyła Kinga ze swoim
chłopakiem bardzo ją zmienił. To właśnie dlatego czułam, że dawna Bartoszek
wróciła i cieszy się dniem razem ze mną.
- Kochana, ja też coś
dla ciebie mam – powiedziała, gdy skończyłyśmy jeść.
W chwilę po tym moim oczom ukazał się przepiękny złoty łańcuszek, na
którym zawieszony był maleńki krzyżyk. Naprawdę cudowny prezent, który zapewne
kosztował cały majątek. Nie mogłam tego przyjąć, co to, to nie!
- Przecudowny, ale nie
mogę tego wziąć – starałam się grzecznie odmówić.
- Ależ możesz – Kinga nie
przyjmowała sprzeciwu – dasz go kiedyś Lence.
- No dobrze… - skapitulowałam
– jeszcze raz bardzo dziękuję.
________________________________________
W ostatnim dniu tego roku postanowiłam dodać dla Was ten rozdział. Pisałam go w pośpiechu, więc najlepszy nie wyszedł, ale może Wam się spodoba. Jednocześnie chcę podziękować za ten rok, za wszystkie komentarze i słowa motywacji, którymi mnie obdarzałyście. Życzę Wam wszystkiego co najlepsze w nadchodzącym nowym roku, przede wszystkim zdrowia i sukcesów w życiu prywatnym, a autorkom weny i pomysłów na kolejne opowiadania. Do siego!