/ Iza /
Zakupy z Kingą były
dla mnie prawdziwą rozrywką! Już od dawna nie bawiłam się tak dobrze, zwłaszcza
w towarzystwie najlepszej przyjaciółki. W ostatnim czasie Kinga wzięła na
siebie wiele stresów, więc to wyjście dobrze jej zrobiło. Oczywiście, wciąż
miałam nadzieję, że między nią a Igorem zakwitnie dawne uczucie. Życzyłam im
jak najlepiej i mocno ściskałam kciuki. Jednak zachowanie atakującego stanowczo
mi się nie podobało. To, co robił w ostatnim czasie dawało mi sporo do
myślenia. Już prawie zepsułam sobie humor myśleniem facecie mojej przyjaciółki.
Na szczęście Kinga w porę wyrwała mnie z tego ponurego letargu.
- Zadowolona z
zakupów? – zapytała mnie ze szczerym uśmiechem.
- Oczywiście –
przyznałam bez wahania – nie sądziłam, że kupowanie ubranek może być taką
przyjemnością!
- Nie tylko dla ciebie
– przyjaciółka zaśmiała się wesoło.
Właściwie nie pamiętałam już, kiedy Kinga miała tak dobry humor.
Zmartwienia, jakich dostarczał jej Igor, wystarczająco ją pochłaniały, a ja nie
mogłam już na to patrzeć. Jednak teraz wszystkie troski mojej współlokatorki
odeszły w cień.
***
Kiedy weszłyśmy do
naszego mieszkania, przyjaciółka od razu zniknęła za drzwiami swojego pokoju.
Już w drodze tłumaczyła, iż jest zmęczona, dlatego postanowiła odpocząć. W
gruncie rzeczy nie byłam zdziwiona tym, co mi oznajmiła. Wręcz przeciwnie. Rozumiałam
ją aż za dobrze. Moje stopy także nie były w najlepszym stanie. Opuchnięte
kostki domagały się odpoczynku. To właśnie dlatego weszłam do swojego
niewielkiego pokoju i od razu usiadłam na zaścielonym łóżku. Torby z zakupami
ułożyłam na podłodze. Już w chwilę po tym wyjęłam z nich pierwsze ubranka.
Dotykając tych tkanin, czułam rosnące zadowolenie. Nie mogłam doczekać się
momentu, kiedy każdą z tych rzeczy włożę mojej maleńkiej córeczce. Czas do porodu niesamowicie mi się wydłużał.
Nie, żebym uznała ciążę za jakąś chorobę, czy źle ją znosiła, ale bardzo
pragnęłam wziąć na ręce naszą maleńką córeczkę. Chociaż wcale nie planowałam
macierzyństwa, wiem, że usunięcie małej było by kompletną głupotą. Zarówno ja,
jak i Patryk żałowalibyśmy tego, co jej zrobiliśmy. A Arek wcale nie byłby ze
mnie dumny. Przeciwnie. Gdyby mógł udusiłby mnie gołymi rękoma.
Niepostrzeżenie dla
mnie drzwi do mojego pokoju otworzyły się, a w progu stanął Patryk. Środkowy
popatrzył na mnie z niezadowoleniem, po czym usiadł tuż obok mnie. Kolejno brał
w dłonie maleńkie ubranka i przyglądał im się z niemałą powagę.
- Kochanie? – nagle
usłyszałam jego łagodny głos.
- Tak? – okazałam
zainteresowanie.
- A co ja ci mówiłem o
zakupach? – siatkarz uniósł do góry jedną z brwi.
- Oj tam, oj tam –
uśmiecham się filuternie – nie pozwalasz mi na wyjścia z przyjaciółką?
W odpowiedzi Patryk zamknął mi usta pocałunkiem. Chociaż początkowo
jego reakcja wydawała się dla mnie zaskakująca, nie odepchnęłam go. Zamiast
tego oddałam jego delikatny, aczkolwiek czuły pocałunek. Odkąd Czarnowski
zaakceptował swoją nienarodzoną córeczkę był na mnie wręcz nadopiekuńczy. Troszczył
się o mnie tak, jak jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się w czasie trwania naszego
związku. Poza tym, gdyby mógł, to nosiłby mnie na rękach, jadł za mnie i robił
wszystko, czym obecnie się zajmuję. Nie jestem jednak obłożnie chora, więc nie
pozwalam mu na to.
- A co byś powiedziała
na weekend w Ostródzie? – zapytał uśmiechnięty.
- Yyy… Gdzie? – nie za
bardzo wiedziałam, o co może chodzić mojemu chłopakowi.
- W Ostródzie –
powtórzył spokojnie – to moje rodzinne strony.
- to znaczy, że chcesz
zabrać mnie do swojego domu, poznać z rodziną?
- Tak – potwierdza,
składając na moim czole delikatny pocałunek.
- Nie wiem, czy to
dobry pomysł – odrzekłam zakłopotana.
- Proszę – jego
niebieskie tęczówki uległy diametralnemu powiększeniu – kochanie, zgódź się.
- No dobrze –
powiedziałam – wtulając się w jego ramiona.
- I za to cię kocham –
ponowił uścisk – a teraz może zostawię cię, żebyś się spakowała.
- Nie chcesz mi pomóc?
– zapytałam lekko zdumiona.
- A, tak, tak –
siatkarz klepnął się w czoło – już pomagam!
***
/ Patryk /
Wczesnym rankiem
byliśmy już w Ostródzie. Słońce świeciło już wysoko, co skutecznie podnosiło
temperaturę we wnętrzu naszego samochodu. Nie zastanawiając się długo,
włączyłem klimatyzację, co od razu poprawiło moje samopoczucie. Sądzę, że Iza
również poczuła się o wiele lepiej. W jej stanie taka pogoda nie jest
najlepsza, dlatego klimatyzacja to po prostu cud techniki, który pozwolił mi
zapewnić dobre samopoczucie mojej dziewczynie. Mijały kolejne minuty, a my
coraz bardziej zbliżaliśmy się do celu.
- Gdzie jesteśmy? –
usłyszałem zaspany głos Izy.
- W Ostródzie,
słoneczko – odpowiedziałem, całując ją w czoło.
- Jak to, już? – moja
towarzyszka nie mogła uwierzyć.
- Od dobrych kilku
minut – potwierdziłem.
W chwilę później pomogłem ukochanej wysiąść z samochodu. Okryłem ją
cienkim sweterkiem, po czym wyjąłem z bagażnika nasze torby. Iza w tym czasie
spacerowała, starając się rozprostować obolałe nogi. Nie trwało to jednak
długo, gdyż po paru minutach stałem obok niej, obładowany wspólnym bagażem.
Kierując się w stronę ganku, przywdziałem na twarz najładniejszy uśmiech. Powoli
zbliżaliśmy się do drzwi wejściowych. Tato musiał widzieć nas już z okna, bo
nie zdążyłem zapukać, a on stał już w drzwiach z zaskoczeniem malującym się w
niebieskich oczach.
- Kogo ja tu widzę? –
zawołał na wstępie – witaj synu!
- Cześć, tato –
odkrzyknąłem równie radośnie – pozwolisz nam wejść?
- Ależ oczywiście,
zapraszam.
Obydwoje z Izą uśmiechnęliśmy się. Tata pomógł mi wnieść walizki,
robiąc tym samym miejsce w drzwiach mojej ukochanej Izie. Przyszła mama dosyć
niepewne przekroczyła próg domu, w którym niegdyś sam się wychowywałem. Gdy
tylko weszła, zaczęła przyglądać się wszystkiemu dookoła. Zachowywała się tak,
jak gdyby chciała wszystko dokładnie zapamiętać. To było nawet miłe.
- Pewnie jesteście
głodni – zagadnął tata, kiedy tylko zszedł z piętra.
- I to jak! –
odpowiedziałem szczerze.
- W takim razie
usiądźcie przy stole, a ja coś przygotuję – ojciec uśmiechnął się.
Szarmanckim gestem odsunąłem krzesło, które w chwilę później zajęła
moja dziewczyna. Iza była dzisiaj bardzo niepewna. Wyglądała tak, jakby bała
się cokolwiek powiedzieć. W gruncie rzeczy nie dziwiłem się jej. Dosyć
niespodziewanie zabrałem ją w swoje rodzinne strony i przedstawiłem tacie.
Miała prawo do tego, aby czuć się niezręcznie w takiej sytuacji. W
pomieszczeniu, w którym obecnie się znajdowaliśmy zapadła krępująca cisza. Ani
mój tata, ani Iza nie wiedzieli, jak rozpocząć rozmowę. To w gruncie rzeczy
było to nieuniknione. Nie za bardzo potrafiłem wyobrazić sobie to, że za kilka
krótkich tygodni będziemy stanowić rodzinę, a ojciec o niczym nie wie. Pewnie
nie wybaczyłby mi tego, gdybym nie poinformował go o przyjściu na świat jego
wnuczki.
- Jak się czujesz? –
tata zadał Izie pierwsze pytanie podczas posiłku.
- Dosyć dobrze –
odpowiedziała lekko zarumieniona – miło, że pan pyta.
- A jak dzieciątko? –
tata był coraz bardziej ciekawy.
- Mała miewa się
dobrze – odpowiedzieliśmy niemal jednocześnie.
- To może pochwalicie
się umieniem?
- Lena – znów
udzielamy odpowiedzi w tym samym czasie.
W oczach taty widzę łzy. Po raz pierwszy od bardzo dawna tata płacze. To
jedno niepozorne słowo wywołało w nim tyle wspomnień, także tych negatywnych.
Do pomieszczenia wraca krępująca cisza. W milczeniu przełykamy kolejne kęsy
konsumowanych kanapek.
- Tato, wszystko w
porządku? – zapytałem zmartwiony.
- Tak, synku – odpowiedział
od razu – po prostu mnie zaskoczyliście.
- Przepraszam, że
wywołaliśmy u ciebie wspomnienia – dodałem, jąkając się.
Tato uśmiechnął się przez łzy. Pomimo wywołanego smutku, cieszył się,
że moja córka otrzyma imię po jego zmarłej żonie. Poniekąd mama znowu będzie
obecna w moim życiu. Imię małej Lenki będzie mi codziennie o niej przypominało.
- Cieszę się, że takie
imię wybraliście dla swojej córeczki – tata się rozpromienił – to naprawdę
dobry wybór.
- Dziękujemy – odparła
Iza – to w sumie wybór Patryka.
- Nie mogłem inaczej –
zacząłem się tłumaczyć.
- Mama na pewno by się
ucieszyła, taki syn jak ty to skarb.
***
Pogoda
tego dnia była naprawdę przepiękna. Razem z Izą postanowiliśmy nie marnować
czasu i wybraliśmy się na spacer. Jesteśmy tutaj na krótko, więc chciałem
odwiedzić przede wszystkim grób mojej mamy. Przyjeżdżam tu tylko raz w roku.
Dlatego był to dla mnie dodatkowy powód. Jeszcze przed wyjściem przygotowałem
znicze oraz bukiet herbacianych róż – mama uwielbiała je najbardziej. Nie tłumaczyłem
swojej dziewczynie, dokąd się wybieramy. Może to nie była najlepsza
niespodzianka, ale nie potrafię z uśmiechem opowiadać o rodzicielce. Miałem
powiedzieć: „ Kochanie, teraz zaprowadzę cię na grób mojej mamy?” Odwiedzanie
jej grobu zawsze brałem bardzo osobiście. Jako dziecko wyobrażałem sobie
wspólne chwile, których nie mogliśmy ze sobą spędzić. Natomiast jako nastolatek
żałowałem, że nie mogła być w najpiękniejszych dla mnie momentach. Nigdy nie
widziała, jak uczyłem się odbijać piłkę. Nie widziała również, jak odnoszę
pierwsze sukcesy, zdobywam medale.
-
Daleko jeszcze, kochanie? – Iza przerwała panującą między nami ciszę.
-
Już prawie jesteśmy – odpowiedziałem, gdy stanęliśmy u stóp schodów
prowadzących na cmentarz.
-
Rozumiem, dokąd mnie zabierasz – stwierdziła – to nawet dobrze, że nie
powiedziałeś wcześniej.
Byłem wdzięczny Izie za
wyrozumiałość. Chciałem przekazać jej część swoich wspomnień, które od dziecka
noszę w sercu. Mama była ważna dla mnie, jak dla niej brat, którego straciła. Poza
tym od paru tygodni borykałem się ze swoją przeszłością. Niesamowicie pragnąłem,
aby ciężar spadł z mojego serca. Wkrótce po tej wymianie zdań wstawiłem do
wazonu świeże kwiaty. Zapaliłem znicz i usiadłem na ławeczce obok ciężarnej
dziewczyny. Ponownie trwaliśmy w milczeniu. Zdecydowałem się jednak przerwać
ciszę i nieco opowiedzieć o swoim dzieciństwie.
-
Niesamowicie mi jej brakuje… - zacząłem – tak naprawdę wcale jej nie znałem…
To wyznanie wywołało we mnie
potok słów. Opowiadając o swoim dzieciństwie pod opieką taty i jego rodziców,
czułem się coraz lżej. Chociaż wspomnienia były dla mnie bolesne, chciałem, aby
Iza się o tym wszystkim dowiedziała. Nagle poczułem, że młoda mama się we mnie
wtula. Po chwili moja koszula była mokra od jej łez. Byłem jej naprawdę
wdzięczny za ciszę, która zapadła.
***
/ Kinga /
Kilka
dni temu straciłam nadzieję na nawiązanie kontaktu z Igorem. Zupełnie zapomniał
o moim istnieniu. To właśnie dlatego wolałam wyrzucić go ze swojego serca. Nie chciałam
męczyć się myśleniem o nim, o tym co robi, a co gorsza, czy ma teraz nową
dziewczynę. Podświadomość podpowiadała mi, że z całą pewnością zabawia się z
innymi. Jednakże nie będąc naocznym świadkiem dwuznacznej sytuacji, ciężko było
mi cokolwiek stwierdzić. Kiedy tak leżałam zwinięta w kłębek na swoim łóżku,
usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam tym zaskoczona. Iza wyjechała z Patrykiem do
jego ojca, więc nie spodziewałam się żadnego gościa. Lecz dźwięk dzwonka nie
ustawał. Nieco poirytowana postanowiłam pójść otworzyć. O mało nie padłam na
zawał, gdy zobaczyłam za drzwiami JEGO.
-
Co ty tu robisz? – zapytałam już nieźle wkurzona.
-
Jak to co, kochanie? – siatkarz był zdezorientowany.
-
Przez te wszystkie tygodnie nie było cię przy mnie, a teraz nagle wracasz?
-
Zrozum, że musiałem wyjechać – odparł – mama ciężko zachorowała i byłem potrzebny
w Australii.
Pomimo tego, iż byłam na niego wściekła, nie potrafiłam się
dłużej gniewać. Choroba najbliższej mu osoby nie była żartem, więc nie mogłam
inaczej zareagować. W gruncie rzeczy kochałam go nadal. To właśnie dlatego
postanowiłam dłużej się nie gniewać. Zaprosiłam chłopaka do salonu, po czym
przygotowałam ciepłą herbatę. Przyniosłam również ciastka, bo ten głupek na
pewno miał ochotę na coś słodkiego.
-
Brakowało mi ciebie – zamruczał do mojego ucha.
-
Cholernie – wyszeptałam wprost w zagłębienie jego szyi.
W tej jednej chwili byłam
najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Miałam przy sobie ukochanego, który znów stał
się czułym facetem, którego poznałam przed paroma miesiącami. Nie potrafiłam
wyobrazić sobie teraz życia bez niego. A zresztą nie chciałam. Pragnęłam, aby
ta chwila trwała jak najdłużej.
-
Kocham cię, moje szczęście – wyznałam.
-
I ja ciebie też – odpowiedział znów mnie całując.
___________________________________
Serdecznie witam wszystkich po tak długiej przerwie! Można powiedzieć, że moja spontaniczna decyzja zaważyła na odwieszeniu tego bloga. Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba. Serdecznie pozdrawiam i do napisania niebawem!
Super, że postanowiłaś kontynuować ten blog ;d
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie, że Patryk wziął Izę do rodzinnego domu i przedstawił ją ojcu. Widać, że Iza od razu przypadła do gustu ojcowi Patryk ;)
A co do Igora i Kingi.. z jednej strony może i fajnie, że odezwał się do niej po tak długiej przerwie, ale dlaczego on ją okłamał ?! Czy on ma zamiar ciągle siedzieć w kłamstwie .. ? Ale z pewnością z czasem i tak wyjdzie to co zrobił Kindze.. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń!
pozdrawiam ! :*
Jak fajnie, że wróciłaś do pisania tego opowiadania. ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ;) Odrobina wolnego czasu i zacznę czytać od początku ;)
OdpowiedzUsuń