Po
kilkunastu minutach spędzonych nad grobem jego mamy, zdecydowaliśmy się wrócić.
Zarówno ja, jak i Patryk byliśmy zmęczeni. Ten czas, który przeznaczyliśmy na
przyjście tu, bardzo zbliżył nas do siebie. Jednocześnie dowiedzieliśmy się o
sobie czegoś nowego. Poczułam, że jestem na właściwym miejscu. Teraz jednak
wolałam już nie myśleć o tym. To, co przeżył Patryk, było dla mnie szokiem,
który w siódmym miesiącu ciąży może zaszkodzić nie tylko mi, ale i naszej
córce. Wykonałam więc kilka głębokich wdechów, po czym ruszyliśmy dalej. W
niedługim czasie znów byliśmy w jego domu. Spokojnie wdrapałam się na górę,
gdzie bardzo szybko znalazłam należący do niego pokój. Łóżko było już
rozłożone, więc postanowiłam się położyć. Może i na ten cmentarz nie było daleko,
ale to wszystko spowodowało, iż czułam się wyczerpana.
-
Jak się czujesz, kochanie – zapytał, zanim przekroczył próg.
-
jestem zmęczona – odpowiedziałam, ziewając.
-
coś się stało? – na jego twarzy malowało się zmartwienie.
-
Nie – uśmiechnęłam się, po czym przytuliłam do siatkarza.
W okamgnieniu położył się tuż
obok. Znów objął mnie swoimi dużymi, silnymi ramionami, w których czułam się
tak bardzo bezpiecznie. Świat znowu stanął w miejscu, a wszystko inne stało się
bardziej kolorowe. Chciałam, aby ta chwila w ogóle się nie kończyła. Chciałam,
aby Patryk trwał przy mnie niezależnie od sytuacji. Chociaż i tak był już
nadopiekuńczy, czułam, że nie mogę wyobrazić sobie życia bez środkowego u boku.
-
Nie mogę się doczekać porodu – zdradził mi po długiej chwili milczenia.
-
Ja też – uśmiecham się leciutko.
W tej właśnie chwili poczułam
delikatny ruch wewnątrz mojego ciała. Po chwili owe ruchy stawały się coraz
mocniejsze, a ja mogłam zauważyć na brzuchu dwie maleńkie stópki. W moim sercu
pojawiła się nieopisana radość. Czuć ruchy własnego dziecka to naprawdę
nieopisane uczucie. Całkiem niepostrzeżenie kładę dłoń siatkarza na ciężarnym
brzuchu, dokładnie w miejscu maleńkich stópek.
- Czujesz? – zapytałam z zawadiackim
uśmiechem.
-
Mmm… - z jego ust wydobyło się przyjemne mruknięcie – mała postanowiła
poćwiczyć.
-
Tak – przyznaję – nie może doczekać się przyjścia na świat. Ale mogłaby już
skończyć.
Udało mi się stłumić ziewnięcie,
wydobywające się z moich ust. Nagle poczułam, iż moje powieki zaczęły robić się
ciężkie. Moja głowa bezwładnie opadła na poduszkę, a Morfeusz gotowy był zabrać
mnie do swojej krainy. Nim zasnęłam, Patryk delikatnie pocałował mnie w czoło.
Potem przyszedł czas na odpoczynek.
***
/ Igor /
Kiedy
dowiedziałem się od Kingi, że Czarnowski spędza weekend z dziewczyną na
Mazurach, ucieszyłem się. Teraz nie będę musiał się przynajmniej martwić, że
ktoś mnie przyłapie. Patryk był jedyną osobą, która odwiedzała ten sam klub co
ja i mogła o mnie cokolwiek wiedzieć. Nie miałem czystego sumienia, więc nie
chciałem, aby moja dziewczyna się dowiedziała. Nadal byliśmy parą. Lecz z
każdym dniem ten związek przypominał fikcję… Kiedy umawiałem się z kolejnymi
dziewczynami, czułem, że już jej nie kocham. A przynajmniej nie tak, jak na początku.
Już kilka razy chciałem jej o tym powiedzieć. Lecz za każdym razem zabrakło mi
odwagi. Właśnie miałem wsiąść do swojego Audi, kiedy dostałem telefon.
-
Cześć, piękności – usłyszałem na powitanie – masz może plany na wieczór?
-
Hej, słońce ty moje – odpowiedziałem Roksanie – możesz wpadać.
Trzymając słuchawkę przy uchu,
mogłem wyczuć uśmiech mojej rudowłosej piękności. Roksana jest o niebo lepsza
od Kingi, zawsze potrafiła zaspokoić mnie trzy razy lepiej. Ze wszystkich
dziewczyn, z którymi się spotykałem, to właśnie ona dawała mi spełnienie za
każdym razem. A zresztą, nic innego nas nie łączyło.
Nim
dotarłem do domu, postanowiłem udać się jeszcze do sklepu. Wokół bloku, w którym
mieszkałem, było ich pełno. Jednak ja wszedłem do swojego ulubionego. Zawsze
gawędziłem ze sprzedawcą wybierającym dla mnie najlepsze wino.
-
Witam, witam – pan Staszek się uśmiechnął – kogo my tu mamy?
-
A no pusta lodówka wzywa na zakupy – odpowiedziałem ze śmiechem.
-
W takim razie, co podać?
-
Hmm… - przez chwilę się zastanawiałem – wino, to samo co zawsze.
W chwilę później zdecydowałem się
na wybór kilku składników, które pozwoliłyby na przygotowanie prostej sałatki. Na
nic się jednak zdały moje zakupy, gdyż Roks już na mnie czekała. Uśmiechnęła
się lubieżnie, po czym złożyła na moich ustach namiętny pocałunek. W okamgnieniu
dotarliśmy do mojego mieszkania. Odłożyłem zakupy na półkę, po czym zająłem się
moją towarzyszką. Właściwie od razu udaliśmy się do sypialni, gdzie czekała nas
kolejna namiętna noc. Nigdy nie przeżyłem lepszych chwil, niż te spędzone z
Roksaną.
***
/ Patryk /
Dzisiejszego ranka
obudziłem się jako pierwszy. Ostrożnie wyszedłem z łóżka, aby nie obudzić Izy. Ubrany
w koszulkę i spodenki za kolano, skierowałem swoje kroki do kuchni. Tam
przygotowałem wszystko, co potrzebne jest na piknik dla dwojga. Zaraz, zaraz! Nagle
coś mi się przypomniało. Przecież nie miałem jeszcze pierścionka! Gorączkowo zacząłem
myśleć, skąd mogę teraz coś takiego wziąć. Przecież mogłem dać jej bukietu
kwiatów, które od razu zwiędną! Co to, to
nie! W pewnej chwili do kuchni wszedł tata. Szybko zorientował się, co
szykuję i puścił do mnie oczko. Kilka sekund później wyszedł z pomieszczenia. Jednak
nie trwało to długo. Dwie minuty później tato stał znów obok mnie. Podał mi
nieduże pudełeczko, symbolizujące, że w środku jest biżuteria. Czym prędzej
otworzyłem ten nieduży sześcian, a moim oczom ukazał się piękny pierścionek z
rubinowym oczkiem.
- Dziękuję, tato –
uśmiecham się do niego.
- Podziękuj swojej
mamie – uśmiecha się – to był jej ulubiony pierścionek.
- A… a… ale skąd
wiedziałeś? – udało mi się wydusić.
- To było widać od
samego początku – teraz tata poklepał mnie po ramieniu – daj jej to.
Mówiąc to, znów zostawił mnie samego. Ukryłem więc pudełeczko w koszyku,
po czym poszedłem obudzić moją cudowną piękność.
***
Tego
dnia pogoda była naprawdę piękna. Razem z Izą przemierzaliśmy kolejne ścieżki,
kierując się na nie wielką łączkę, pośród której rósł wielki dąb. Uznałem, iż
to idealne miejsce. Niewiele osób tędy przechodziło. Mieliśmy więc ciszę i
spokój. Tuż po przyjściu rozłożyłem na trawie nieduży koc. W chwilę później
stanęło na nim nakrycie i wszystkie przygotowane smakołyki. Iza od razu chciała
zacząć pałaszować, jednak dałem jej znak, iż musi poczekać. Bez większych
problemów odszukałem ukryty w koszyku pierścionek. Otworzyłem pudełeczko, po
czym przyklęknąłem na jednym z kolan.
-
Wyjdziesz za mnie? – zapytałem głosem pełnym nadziei.
-
Tak! – wykrzyknęła natychmiast – Wariacie, tak!
Bez wahania wziąłem narzeczoną na
ręce, zataczając koło. Czułem się taki szczęśliwy, tak bardzo ją kochałem, że
nie wyobrażałem sobie życia bez niej. Teraz wiedziałem, iż żądając usunięcia
małej Lenki, bardzo ją krzywdziłem. Na całe szczęście wybaczyła mi i teraz nikt
już nie pamięta o tej przykrej sprawie.
Kiedy już nacieszyliśmy swoją
bliskością, pomogłem Izie usiąść. Wspólnie jedliśmy przygotowane przeze mnie
owoce, upieczone ciasto. Było nam tak cudownie. Nagle przyszła mama położyła
moją dłoń na swoim ciężarnym brzuchu. I w tym momencie poczułem ruchy swojej
nienarodzonej córeczki.
-
Czujesz, kochanie? – narzeczona zadała mi to pytanie.
-
Pewnie – uśmiechnąłem się – mała chyba ćwiczy jakieś fikołki.
-
Od razu ćwiczy – zaśmiała się – jest szczęśliwa, że ma przy sobie rodziców.
I rzeczywiście tak było. Lenka mogła
czuć się podobnie jak my. Już nie mogłem doczekać się jej porodu. Co prawda
zostało jeszcze parę tygodni, ale i tak liczyłem dni. Tak bardzo pragnąłem
wziąć ją na ręce.
-
Nad czym tak dumasz? – zapytała mnie Iza.
-
Marzę i marzę… - odpowiedziałem z rozanieloną miną.
-
O czym? – narzeczona zrobiła się bardzo dociekliwa.
-
Chcę wziąć naszą córeczkę na ręce – powiedziałem – i nie mogę się już doczekać.
-
Ja też chcę ją już przytulić – wyznała nagle.
Po tych słowach złożyłem na jej
czole czuły pocałunek. Później objąłem ją i trwaliśmy tak w naszym wspólnym
uścisku. Lecz w pewnym momencie zaczęło grzmieć.
-
Chyba musimy już uciekać – zaśmiałem się lekko.
-
Może przejdzie bokiem – odparła, pomagając mi ułożyć wszystko w koszyku.
__________________________________________
Zostały nam jeszcze 2 odcinki i epilog.
Miłej lektury! :)
Nie.... Ja tak nie chcę ;( Dlaczego to już koniec? To znaczy dlaczego tak blisko końca... ;) :( Nie możesz nas zostawić :( Piszesz cudnie ;3
OdpowiedzUsuńNo przynajmniej dla mnie :D Rozdział jak zwykle cudowny ;) Dzieje się i to właśnie lubię ! :) Czekam z niecierpliwością na nowy o którym możesz mnie poinformować :) Tymczasem jeśli masz ochotę to zapraszam do siebie :)
http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/
Mam nadzieję że pozostawisz po sobie jakiś znak :)
Pozdrawiam gorąco! ;3
Bardzo ciekawy rozdział !
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Iza przyjęła oświadczyny Patryka ! ;)) Tworzą taka super parę .. ! Ja tak samo jak oni czekam na narodziny Lenki ;) A co do Igora ... To mnie zaczyna coraz bardziej wkurzać.. Jak on może żyć z kłamstwem wobec Kingi .. Jak będąc z nią może spotykać się z innymi laskami .. I nie rozumiem go ze już jej nie kocha tak jak kiedyś .,. !! Co za .. ! Mam nadzieję, ze już w następnym rozdziale to wszystko wyjdzie na jaw.. Do następnego ! :**