piątek, 17 sierpnia 2012

Rozdział 10


Patryk /



            Kiedy opuściliśmy klub, byliśmy z Izą nieźle wstawieni. Procenty z wypitych drinków uderzały nam do głów. Także poruszanie sprawiało mnie i mojej towarzyszce małe problemy. Chodziliśmy chwiejnym krokiem, co w każdej chwili groziło niechybnym upadkiem. Opuściliśmy klub bez żadnego problemu, a chłód listopadowego powietrza orzeźwiał nasze twarze. Objąłem kobietę, która szła obok mnie, silnym ramieniem, przy okazji sięgając po telefon.
            - Dzwonimy po taksówkę? – Nie wiedziałem nawet, kiedy z moich ust padło pytanie.
            - Oczywiście, że nie. – Usłyszałem w odpowiedzi. – Jest piękna pogoda, przejdźmy się.
Nie przypuszczałem, że Iza będzie aż tak stanowcza. Wcześniej stwarzała wrażenie uległej, podporządkowanej losowi osoby, ale pod wpływem alkoholowych trunków stała się zupełnie inna. Pewna siebie i wygadana. Równie dobrze mógłbym jej odmówić. Skorzystałbym wtedy z usług którejś z miejskich korporacji. Jednak Iza mogła z tego powodu strzelić na mnie focha, do czego nie chciałem doprowadzać. Nie podtrzymując rozmowy, ruszyliśmy przed siebie. Jednocześnie próbowaliśmy skupić się na równym kroku, co wychodziło nam całkiem nieźle. W milczeniu przemierzaliśmy kolejne metry wyznaczonej przez nas trasy. Nie zauważyłem, kiedy znaleźliśmy się na jej półmetku. Składając delikatny pocałunek na czole Izy, mocniej objąłem ją ramieniem. Szybkim krokiem pokonaliśmy odcinek, rozciągającej się przed nami ulicy, a nogi same poniosły nas do pobliskiego lasu. Gdy znaleźliśmy się pośród drzew, odniosłem wrażenie, że świat poza nami nie istnieje. Na pewno nie w tej chwili. Przejmujący chłód i wiatr, zupełnie nam nie przeszkadzały. Tylko ta cisza zaczynała mnie powoli denerwować. Choć mogło się to wydawać paradoksalne, bo w ogóle nie wiedziałem, o czym moglibyśmy teraz rozmawiać. Nie przestając jej obejmować, przyspieszyłem kroku. Ona jednak się zatrzymała. Pomimo tego, że miała na nogach szpilki, wspięła się na palce. Objęła dłońmi moją szyję, po czym z niesamowitą zachłannością wpiła się w moje spierzchnięte wargi. Zdziwiło mnie to, lecz nie okazałem zaskoczenia. Chętnie odwzajemniłem jej pocałunek, który był niemniej zachłanny. Zatrzymaliśmy się tuż obok jakiegoś, samotnie stojącego drzewa, do którego przyparłem Izę. Nie wiem, jak długo trwaliśmy w takim zawieszeniu, lecz w pewniej chwili cały nastrój prysł jak bańka.
            - Zimno mi. – Usłyszałem jej roztrzęsiony głos.
            - W takim razie zapraszam do mnie. – Odpowiedziałem, ponownie ją obejmując.



***


Iza /


            Gdy poczułam pod swoimi plecami chropowatą korę drzewa, zdałam sobie sprawę, że  przeszliśmy całkiem niezły odcinek. Złapał mnie za nadgarstki, po czym naparł swoimi spierzchniętymi wargami na moje. Nie wahając się ani chwili, odwzajemniłam pocałunek ze zdwojoną zachłannością. Dłonie siatkarza powędrowały pod mój płaszcz. Błądziły po moich nieosłoniętych plecach. Stopniowo zatracaliśmy się w sobie, a czas przestał zupełnie dla nas istnieć.   Z każdą sekundą czułam się coraz bardziej błogo. W najskrytszej części mego ciała powoli rodziło się pożądanie. Jednak w pewnej chwili odczułam przejmujący chłód.
            - Zimno mi. – Powiedziałam roztrzęsionym głosem.
            - W takim razie zapraszam do siebie. – Odparł entuzjastycznie.
Gdy to usłyszałam, ulżyło mi. Nie miałam ochoty dłużej marznąć w lesie. Poza tym pogoda zupełnie przestała nam sprzyjać. Wiatr wiał coraz mocniej. Ponadto spostrzegłam, że niebo pokrywa się ciemnymi, gęstymi chmurami. Zanosiło się na deszcz, więc przyspieszyliśmy. Nie  chcieliśmy moknąć. W porę jednak dotarliśmy do blokowiska. Chciałam iść siebie i już kierowałam się w stronę swojego wieżowca, gdy siatkarz pociągnął mnie za rękę.
            - Chyba mi teraz nie odmówisz? – Zapytał, a w jego oczach można było dostrzec jakieś nieznane ogniki.
            - Pewnie, że nie. – Odpowiedziałam z uśmiechem, po czym chwiejąc się, poszłam za nim.



***


            Nawet nie spostrzegłam, kiedy dotarliśmy do celu. Minęła dłuższa chwila, nim siatkarz uporał się z zamkiem w drzwiach i mogliśmy wejść do środka. Jednak po chwili napawałam oczy całkiem gustownym wystrojem jego skromnego lokum. Chciałam się rozejrzeć, oceniając przy tym resztę wnętrza. Nie było mi to jednak dane, gdyż w momencie przekroczenia przez nas progu Patryk przyparł mnie do ściany i zaczął namiętnie całować. Jego pocałunki były coraz bardziej zaborcze i pełne pożądania. Wyzbyta wszelkiego rozsądku poddałam się pieszczotom. Nie odrywając się od ust środkowego zrzuciłam z niego, niepotrzebną w tej chwili, kurtkę. Zaczęłam również wolno rozpinać guziki jego popielatej koszuli. Nie zaprzeczę, że owo zajęcie bardzo mnie pochłonęło. Lecz było warto, gdyż po chwili moim oczom ukazał się umięśniony tors. Koszula upadła na podłogę, a ja opuszkami palców dotknęłam skóry w zagłębieniu jego szyi. Patryk tylko się uśmiechnął, po czym zrzucił, okrywający moje ramiona, płaszczyk. Szybko znalazł on swoje miejsce gdzieś obok koszuli siatkarza. W tym momencie poczułam się lekko. Nie miałam już na sobie wierzchniego okrycia, które niesamowicie krępowało moje ruchy. Jeszcze raz dotknęłam palcami zagłębienia na jego szyi, po czym złożyłam w nim delikatny pocałunek. Później był kolejny i jeszcze jeden… Z każdym schodziłam coraz niżej, pozostawiając jedynie szkliste ślady śliny na jego skórze. Tymczasem Patryk próbował odpiąć zamek mojej sukienki.
            - Aleś ty niecierpliwy. – Szepnęłam, czując rosnące pożądanie.
Siatkarz w odpowiedzi zamknął mi usta pocałunkiem. Był on jeszcze bardziej zaborczy, niż wcześniej. Czułam, że i on nie jest obojętny na zaistniałą sytuację. Nie przerywając pocałunku, poprowadził mnie w stronę sypialni. Ot, zwykłe, zabałaganione pomieszczenie.  Pełno było w nim spodenek, koszulek i jakiś sportowych ubrań. Teraz jednak nie zwracałam na to najmniejszej uwagi. Pozwoliłam, by siatkarz ułożył mnie na łóżku. Przyjęłam wygodną pozycję. W chwilę później poczułam, jak Patryk zdejmuje mi z nóg niebotycznie wysokie szpilki. Uff! Co za ulga! W pewnym momencie myślałam nawet, że eksplodują mi nogi. Jednak nic takiego nie nastąpiło. I już po chwili ból zelżał, a nawet w ogóle go nie czułam.



***


            W mgnieniu oka Patryk pozbawił mnie sukienki. Nim całkiem udało mu się ją ze mnie zdjąć, usłyszałam dźwięk pękającego materiału. No ładnie. Zniszczył mi zamek w ulubionej sukience. Teraz jednak było to bez znaczenia. Wpił się w moje wargi, manewrując językiem po całym podniebieniu. Nasze języki połączył jeden taniec. Czułam w sobie coraz bardziej rosnące podniecenie, którego nie można było już opanować. Wykorzystując to, że akurat się nade mną pochylił, sięgnęłam dłonią do paska jego spodni. Przez dłuższą chwilę szamotałam się z klamrą oraz guzikami rozporka. Udało mi się jednak z tym uporać i po chwili moim oczom ukazały się umięśnione uda. Na nie wielkim odcinku zakryte były obcisłymi bokserkami, uwydatniającymi jego męskość. W tym czasie Patryk zdjął ze mnie stanik, który szybko wylądował gdzieś wśród jego rzeczy. Nie wiele mnie to jednak interesowało, gdzie go rano znajdę i czy w ogóle znajdę. Pozwoliłam, aby siatkarz obsypywał drobnymi pocałunkami moją szyję, dekolt, piersi. Powoli obejmował ustami i ssał stwardniałe już sutki. Zagryzałam wargi, aby nie krzyczeć. Lecz w pewnej chwili nie mogłam się powstrzymać i wydawałam z siebie ciche jęki. To chyba jeszcze bardziej rozochociło mojego towarzysza. Zaczął składać pocałunki na moim brzuchu, a piersi zginęły w jego dużych dłoniach tylko po to, by dostarczył im nowej dawki pieszczot. Wykorzystałam, więc tę okazję. Stopą zsunęłam z jego bioder bokserki, napawając się jego widokiem w całej okazałości.  Po chwili ujęłam w dłoń jego nabrzmiałą już męskość. Zaczęłam ją pieścić. Kreśliłam również niedbałe kształty po wewnętrznej stronie jego ud. Drżał, co oznaczało, że był na skraju wytrzymałości. Nie pomyliłam się. Patryk w jednej chwili pozbawił mnie ostatniej części bielizny, jaką na sobie miałam. Teraz i on mógł napawać się moim widokiem. Lecz on wolał od razu przejść do rzeczy. Składał na moim podbrzuszu tak delikatne pocałunki, jakby się bał, że mogę mu uciec. Jednak nie miałam na to najmniejszej ochoty. Wręcz przeciwnie. Pragnęłam całą sobą jego bliskości. Pożądanie wypełniło teraz każdą komórkę mojego ciała, zajmowało również każdą myśl.
            - Chcesz być niegrzeczny?- Zapytałam szeptem. – To teraz ładnie wsuń między moje uda rączkę i je rozchyl.
Nie trzeba było mu dwa razy powtarzać. Moja prośba jakby go zelektryzowała. Bardzo szybko poczułam jego dłoń na wysokości mojej łechtaczki. Spoglądając mi w oczy natychmiast zaczął ją pieścić. Poczułam zaskoczenie, że robi to z takim mistrzostwem. Z moich ust wyrywały się coraz to głośniejsze jęki. Jednakże w pewnym momencie Patryk zastygł. Z dłonią położoną na moim kroczu patrzył w jakiś odległy punkt. Zaczynałam się denerwować. Co prawda podniecenie nie opadało, ale słabło, zamiast się wzmagać. Podparłam się więc na łokciach i podkuliłam kolano. Nie wiele myśląc kopnęłam go w brzuch. Zamrugał powiekami, zwijając się z bólu, który bardzo szybko minął. Patryk ponownie zaczął obsypywać mnie pocałunkami.
            - Zaczniesz się zachowywać, jak na faceta przystało? – Warknęłam, mając dość jego obijania się.
Zdążyłam tylko dostrzec jego skinienie głową, gdyż po chwili wszedł we mnie agresywnym ruchem. Jego biodra pracowały z zawrotną prędkością, gwałtownie prowadząc nas na szczyt rozkoszy. Nie potrzebowałam wiele, aby osiągnąć apogenum. W kilka minut później zadał mi ostatnie pchnięcie i opadł obok. Niemalże od razu odpłynął w krainę Morfeusza.
            - Kocham cię. – Zdążył szepnąć, składając pocałunek na moim czole.


____________________________

Witam!
Przepraszam za opuźnienie, ale dopadł mnie zwykły leń. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Pozdrawiam i do następnego :)
Pytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz