/ Iza /
- Bartoszek?! – krzyknęłam nieco poirytowana- widziałaś gdzieś moją kosmetyczkę?!
- Ej… spokojnie – odpowiedziała, jeszcze ziewając – sprawdź w szafce pod umywalką.
- Jest! Dzięki, Kinia – odpowiedziałam, po czym zaczęłam szukać odpowiednich kosmetyków.
Czasu do wyjścia było co raz mniej, a ja ciągle biegałam po mieszkaniu w domowych spodenkach i z nieładem na głowie. Kompletnie nie potrafiłam się ogarnąć, a wszystkie rzeczy, jakby się przede mną schowały. Nie wiem, co zrobiłabym, gdyby Kingi nie było teraz w domu. Normalnie, nie włożyłabym do ust więcej masła! Tak, tak, tak… to tylko gadanie bo masło i tak je zjem, a rzeczy się nie znajdą. No i mówię kolejne głupoty. Bosz… jaka ja nieogarnięta jestem! Dobra, koniec z tym użalaniem się nad sobą, bo na imprezę w życiu nie wyjdę. Zgodnie z zapowiedzią, wyrzuciłam z głowy wszystkie czarne myśli i wzięłam szybki prysznic, podczas którego umyłam głowę i teraz, paradując w szlafroku i ręczniku na głowie, poszłam uprasować moją sukienkę w kolorze ciemnej czerwieni.
***
Po blisko półtorej godziny przygotowań byłyśmy gotowe. Każda z nas wyglądała olśniewająco do tego stopnia, że nie jeden facet zawiesiłby na nas oko. Jednak my nie zwracałyśmy na nich uwagi, gdyż umówiłam się z Patrykiem, który miał zabrać ze sobą kolegów z klubu, czego oczywiście nie powiedziałam mojej przyjaciółce. A czy będziemy skazane na wyłącznie męskie towarzystwo, tego sama nie wiedziałam. Bo niby skąd? Nasze ostatnie spotkanie nie kręciło się wokół ustalenia szczegółów dzisiejszego wyjścia. Zresztą nie było takiej potrzeby, gdyż wolałam skupić się na siatkarzu, który stał mi się dziwnie bliski i od wyjścia na kawę myślałam o nim aż za często. Nic jednak nie mogłam na to poradzić. Polubiłam go i cieszę się, że to właśnie mnie zaprosił na swoją urodzinową imprezę.
Nim się obejrzałyśmy, stałyśmy przed klubem EXPLOZIA, do którego, co rusz wchodzili nowi ludzie. Jednak Patryka i jego kolegów jeszcze nie było. rozglądałam się na wszystkie strony. Bezskutecznie. W końcu znudzona, zamierzałam wejść do wnętrza dyskoteki, gdy ktoś pociągnął mnie za ramię. Już miałam się odwrócić i uderzyć w ramię tego kogoś. Lecz postanowiłam się nie denerwować. Spokojnie spojrzałam w stronę mojego „ napastnika”, a na mojej twarzy zaczęło malować się zaskoczenie. Nerwy uleciały nie wiadomo gdzie. Natomiast kąciki moich ust uniosły się ku górze. W przypływie nagłej radości uściskałam środkowego i pozwoliłam pocałować się w policzek.
- Gołąbeczki, zamierzacie się migdalić na środku chodnika? – nagle usłyszałam głos jednego z chłopaków, z którymi przyszła Żyrafa.
- A jak ty obściskujesz swoją piękność po każdym meczu, to może być? – odciął się mój towarzysz.
- Nie musisz być dla mnie niemiły – odrzekła dziewczyna wspomnianego kolegi – dając mu lekkiego kuksańca w bok.
- Nie będziemy się teraz tak spierać o głupoty – wtrącam – chcecie sobie zepsuć cały wieczór?
- Nie! – odkrzyknęli zgodnym chórem, po czym weszliśmy do środka.
***
/ Patryk /
Początek imprezy, na którą zaprosiłem chłopaków i Izę był jednym z najgorszych, jakie do tej pory mi się zdarzyły. Igor, chociaż często dowcipny, teraz siedział jakiś osowiały, Iza tańczyła samotnie, jej przyjaciółka wydawała się trochę nieśmiała, a Łomacz, Spider i Rusek nie odstępowali swoich połówek na krok. Wiecznie mieli do nich jakieś pytania, zabawiali coraz to lepszymi żartami, co wydawało mi się lekką przesadą. Żebym ja na swojej imprezie miał się bawić sam?! Nie sądzę, żeby mi się chciało, chyba, ze komuś coś się pomyliło.
- Co tak siedzicie cały czas? – pytam, podchodząc do naszego stolika.
- A co, nie możemy? – no tak, Gośka od razu się najeża.
- Nie tak nerwowo - uspokaja dziewczynę Paweł.
- No właśnie – popieram kumpla – może się czegoś napijecie?
- Chętnie – odpowiedziała żeńska część ekipy .
Przeprosiłem więc moich gości i, przeciskając się przez wirujące w takt muzyki tłumy, poszedłem po pierwsze porcje trunków, którymi uraczyłem gości. Gdy tylko wróciłem do stolika, odniosłem wrażenie, że tego właśnie brakowało. Jedno piwo, kilka drinków dla pań, tudzież ich połówek zrobiło swoje. Imprezowy nastrój przyszedł w jednej chwili i wszyscy zaczęli się lepiej dogadywać. Nawet Iza z przyjaciółką częściej się uśmiechały, rzucały żartami i tańczyły, co oznaczało, że ja również nie siedziałem przy stoliku, bo Iza, podobnie jak Żaneta, Magda, czy Gośka nie dawały mi spokoju. Miały swoich chłopaków, ale to ze mną każda z nich chciała zatańczyć. Jakbym był jakimś bogiem, czy nie wiadomo kim! Jeszcze wyjdzie na to, że porozwalałem im związki, a kumple stwierdzą, że zdradziłem naszą przyjaźń. Dlatego opędzałem się od tych dziewczyn, jak mogłem. Na całe szczęście całą sytuację zauważyła Iza. Podeszła do mnie i złożyła na policzku delikatny pocałunek. Byłem nim lekko zszokowany, jednak nie dałem tego po sobie poznać. Bo po co? Odwzajemniłem pocałunek, po czym pociągnąłem ją w stronę baru, gdzie wypiliśmy kilka drinków, przerywając sobie od czasu do czasu tańcem. Zupełnie straciłem poczucie czasu, tudzież zapomniałem o całej będącej ze mną ekipę. Po raz wtóry w ostatnim czasie liczyłem się tylko ja i Iza.
***
/ Kinga /
- Jak pijesz to piwo, idioto?! – zwracam się do siedzącego tuż obok atakującego, który zdawał się mieć na imię Igor – koniecznie mnie musiałeś oblać?!
- Gwiazda, spokojnie – odpowiedział z tym swoim śmiesznym akcentem.
- Jaka gwiazda?! I jakie spokojnie?! – usiłuję przekrzyczeć ten hałas – przez ciebie wyglądam jak idiotka!
- Chyba trochę przesadzasz – zaśmiała się podchmielona Żaneta – wyglądasz jak byś miała iść do łazienki.
- Nie pocieszasz mnie! – fuknęłam jak rozzłoszczona kotka.
- A co tu jest do pocieszania? – skomentowała Magda.
- To może ja teraz cię obleję i zobaczymy, czy będzie ci do śmiechu? – ironizowałam.
Szczerze mówiąc, miałam dość całej tej imprezy, szalejących dziewczyn i proszących do tańca lub na piwko chłopaków, którzy wcale byli nie lepsi. Tak, Pająk i Łomacz to najwięksi wariaci z tej bandy. Chociaż Igor wcale nie wydawał mi się lepszy. Najbardziej normalny wydawał mi się Paweł i jego dziewczyna. To zdecydowanie najsympatyczniejsza para jaką poznałam. No może poza Izunią i Patrykiem, którzy bawili się na parkiecie w najlepsze. Chociaż jak długo byli z nami w klubie, ciężko mi powiedzieć. W każdym bądź razie straciłam ich z oczu i bawiłam się bez nich. Może to nawet lepiej? Poznała chłopaka, więc niech z nim się wyszaleje. Tak na dobrą sprawę ja też nawiązałam nową znajomość, która zapowiada się całkiem dobrze, pomimo wariactw Igora.
_______________________________
Tak, możecie mnie zabić, ale trudno było sie zebrać do pisania.
Mam nadzieję, że się spodoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz