piątek, 17 sierpnia 2012

Rozdział 8


Patryk /


            Do ciężkiej cholery, Santilliego powaliło, czy co?! Jak on może nam dawać taki wpiernicz, tego nie wiedzą najstarsi górale! A poza tym, my też jesteśmy tylko ludźmi i na dłuższą metę mordercze treningi nie mają po prostu sensu. Ale jak wytłumaczyć to naszemu szanownemu trenerowi? Nie wiem! I się nie dowiem! Wkurzony na szkoleniowca, do granic możliwości, skierowałem kroki do szatni. Nie odzywając się do nikogo, zmieniłem strój, po czym, ładując rzeczy do torby, zająłem miejsce na ławce. Niestety musiałem poczekać na chłopaków, którzy jeszcze się rozciągali na boisku albo zostali zatrzymani przez trenera. Jednak po paru długich minutach w pomieszczeniu pojawili się Paweł i reszta. Bez słowa zabrali się za zmianę ubrania, a ja korzystając z okazji zacząłem:
            - Chłopaki, mam dla was propozycję.
            - Coś ciekawego, czy znowu planujesz jakieś beznadziejne oglądanie filmów u ciebie? – oj, Pajączek lubi sobie poironizować, nie ma co.
            - Spider, musisz znowu pieprzyć głupoty? Weź się zamknij i posłuchaj – zgasiłem kolegę w miarę kulturalnie – W związku z moimi kolejnymi urodzinami mam ochotę wybrać się na imprezę. Ale nie będę się bawił sam.
            - Do czego zmierzasz, geniuszu? – zapytał Paweł, przybierając poważną minę.
            - A no do tego, żebyście zabrali swoje laski i dotrzymali towarzystwa biednemu staruszkowi – odpowiadam rozbawiony.
            - No pewnie, że dotrzymamy towarzystwa! – odparł Łomacz entuzjastycznie – ale za biednego staruszka ci zaraz rąbnę.
            - Nie bij! – krzyknąłem, zasłaniając się.
            - Dobra, dobra  - zaśmiał się Igor – lepiej powiedz, kiedy będzie ta cała impreza.
            - W sobotę o dziewiątej, klub Explozia.
- Już bym się właściwie napił – na samą myśl o, lejącym się strumieniami alkoholu, Pajączek zrobił rozmarzoną minę.
- Namaluj sobie i wytnij pół litra, to się napijesz – odrzekł mu Paweł, zapinając suwak kurtki – Ja lecę, narty!
- My już w sumie też spadamy, nie chłopaki? – zapytałem, nie tracąc humoru.
- Jak chcesz, to leć – usłyszałem, będąc już przy drzwiach.
- Nara! – krzyknąłem, kierując się w stronę wyjścia z hali, a później samochodu.


***


Iza /


            Mimo że od skręcenia kostki podczas nieszczęsnego powrotu do domu minęło już kilka dni, nadal miałam problemy z chodzeniem, a większy wysiłek wymagał włożenia stabilizatora. Czasem jeszcze mi to przeszkadzało, zwłaszcza, jak pozowałam Kinii do zdjęć, ale płyn rozgrzewający i żel od stłuczeń zrobiły swoje. Właśnie siedziałam sobie nad zdjęciami, gdy w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwona. Naprędce zaczęłam rozglądać się za stabilizatorem i dopiero, kiedy go znalazłam, poszłam sprawdzić, kto ma zaszczyt zawitać w naszych skromnych progach. Nie ukrywałam zdziwienia, widząc na korytarzu Patryka, którego się tutaj nie spodziewałam. Jednak zaskoczenie, szybko ustąpiło miejsca radości z jego odwiedzin. Nie czekając długo, przesunęłam się w drzwiach, żeby mógł wejść.
            - Napijesz się czegoś? – zapytałam, prowadząc siatkarza do salonu.
            - Napiję, ale jak dasz się zaprosić do cukierni – odparł z rozbrajającym uśmiechem.
            - No nie wiem, czy powinnam… - odrzekłam nie pewnie – kostka jeszcze boli.
            - Ale jak widzę, nie jest z nią źle. Stabilizator na pewno nie pozwala ci nadwyrężać kostki – uparciuch z niego, nie ma co.
            - No dobrze – skapitulowałam – w takim razie pozwól, że pójdę się przebrać.


***


            Dawno nie spędziłam popołudnia tak ciekawie. Owszem, z Kingą nie można się nudzić ani w domu, ani na mieście, jednak to spotkanie miało w sobie jakąś magię, która sprawiała, że nawet kostka przestawała boleć. Siedzieliśmy sobie w cukierni, nieopodal parku, w którym wyjawiłam mu swój sekret. W milczeniu jedliśmy ciasto i popijaliśmy kawą. Każdy z nas myślał o czymś, czego nie chciał zdradzić drugiej osobie, lecz milczenie robiło się nazbyt krępujące i uciążliwe, co w porę zauważył mój towarzysz.
            - Dlaczego wybrałaś studia tutaj, na śląsku? – zapytał, patrząc mi w oczy.
            - Chciałam być bardziej samodzielna – odpowiadam – ale to nie jest jedyny powód.
            - Były jeszcze jakieś inne?
            - Chciałam uciec od wspomnień.
            - Czyżby związanych z bratem? – z jego ust pada kolejne pytanie.
            - Tak – on chyba przejrzał mnie na wylot – Ostrołęka za bardzo mi go przypominała.
Nie skomentował mojej wcześniejszej wypowiedzi, co było mi wyjątkowo na rękę, gdyż nie chciałam przywoływać tych smutnych chwil, gdy się dowiedziałam, a później musiałam patrzeć, jak trumna z jego ciałem zostaje spuszczona w do głębokiego dołu. Szybko wypieram z głowy te myśli i, kryjąc łzy, uśmiecham się do mojego towarzysza. Rozumie mnie. Wie aż za dobrze, że nie chcę dopuścić do chwili słabości, dlatego zręcznie zmienia temat. Przez dłuższą chwilę rozmawiamy o pierdołach, opowiedział mi również o nie wydarzonym trenerze, który najchętniej dawałby im wycisk 24 godziny na dobę. Śmieję się razem z nim ze wszystkiego, aż zapominam na moment o bracie. Jednak w momencie, gdy kończymy kawę i nasze ciasta, zadaje mi pytanie, przez które o mało co nie spadam z krzesła.
            - W sobotę organizuję imprezę w jednym z miejscowych klubów, pozwolisz się zaprosić?
            - Ty chyba żartujesz! – o mało co nie krztuszę się kawałkiem ciasta –znamy się za krótko.
            - Ale to nie powód, żeby odmawiać – odparł, po czym złożył na moich ustach delikatny pocałunek – nie będę się dobrze bawił, kiedy cię z nami nie będzie – dodaje.
            - Niech będzie – tak, drugi raz tego dnia zgadzam się na jego propozycję.
W chwilę później robię zupełnie niespodziewaną dla siebie rzecz. Odłożywszy na stolik filiżankę, ujmuję jego twarz w dłonie, po czym zachłannie wpijam się w jego miękkie, lecz wilgotne wargi. Spodziewałam się, że odepchnie mnie i opuści cukiernię, jednak nie zrobił tego. Wręcz przeciwnie. Z dużo większą zachłannością oddawał  pocałunki i w ogóle nie przejmował się tym, że ulicą może przechodzić jakaś fanka lub kolega z drużyny, który może puścić jakąś plotkę. Tak. W tej chwili byliśmy tylko my, a wszystko inne przestało się liczyć.
______________________________

Witam!
Przepraszam, że mnie tak długo tutaj nie było, ale brak motywacji, tudzież weny zrobił swoje. Przepraszam również, że tak krótko, ale w rozdziale nie dało się więcej zmieścić. Obiecuję, że kolejne będą już trochę dłuższe i ciekawsze. Pozdrawiam i do następnego : )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz