środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 15


/ Kinga /


            Niepewność i strach towarzyszyły mi od dnia, w którym się obudziłam. Także dręczące mnie wyrzuty sumienia nie dawały o sobie zapomnieć. Miałam żal do samej siebie, że dałam się namówić Igorowi na wspólny powrót do domu po meczu. Co tu dużo mówić? Byłam winna spowodowania wypadku i tego, że tutaj byłam, choć tak bardzo nie lubiłam szpitali. Częściowo porzucając swoje rozmyślania, wstałam  z łóżka. Opatulona bluzą skierowałam się w stronę korytarza, który przemierzałam miarowym krokiem. Nie mogłam chodzić szybko; wciąż miałam wstrząśnienie mózgu. W każdej chwili mogłam stracić przytomność. Po drugie, zupełnie nie wiedziałam, gdzie jestem, więc jedynym sposobem zlokalizowania sali Igora było odwiedzenie dyżurki pielęgniarek. Nie uśmiechała mi się rozmowa z nimi, jednak strach o życie chłopaka wziął górę nad uprzedzeniami. Łamiąc opory, stanęłam w progu pomieszczenia, które służyło za dyżurkę. Odchrząknęłam, po czym zapytałam niemal szeptem:
            - Siostro, w której sali znajdę Igora Yudina?
            - Siatkarz jest na Intensywnej Terapii – odpowiedziała – nie powinna pani do niego iść.
            - Proszę mi pozwolić, chociaż na chwilę – mój szept zamienił się w błagalne łkanie – muszę wiedzieć, co się z nim dzieje.
            - No dobrze – odparła po chwili wahania – zaprowadzę panią.
Miałam szczęście, że nie spotkałam tej samej kobiety, która przed paroma dniami zostawiła mnie bez słowa. Przez nią w ogóle nie udało mi się odpocząć. Wręcz przeciwnie. Spowodowała, że gubiłam się w domysłach, dotyczących Igora.  Po kilku minutach drogi w towarzystwie kobiety doszłam do celu. Z niemałą trwogą przekroczyłam jego oddziału, kierując się we wskazanym kierunku. Na końcu korytarza znajdowała się sala, w której leżał. Otoczony urządzeniami, monitorującymi funkcje życiowe, wyglądał przeraźliwie blado. Jego twarz była dziwnie spokojna, brakowało na niej choćby cienia uśmiechu, przez co robił wrażenie nieżywego. Poczułam niemałą ulgę, gdy go zobaczyłam. I chociaż był nieprzytomny, nie chciałam robić hałasu. Czułam, że nie powinnam. Dlatego cicho weszłam do środka. Zajęłam miejsce na brzegu jego łóżka i przez chwilę wpatrywałam się w jego twarz. Moje oczy stopniowo wypełniały się łzami. Zacisnęłam więc powieki, by się nie rozpłakać. Ale to na nic. W chwilę później po moich policzkach popłynęły słone krople.  Niepostrzeżenie dla samej siebie złapałam dłoń atakującego. Zamykając ją w swoim szczelnym uścisku ponownie popatrzyłam na jego bladą buzię. Znowu obudziło się we mnie poczucie winy. Kiedy tak przy nim siedziałam, miałam do siebie jeszcze większe pretensje. Nie potrzebnie się zgodziłam! Gdyby nie ja, Igor spokojnie dojechałby do domu, cieszył się dalszym zdrowiem i utrzymaniem formy. Ale nie, ja musiałam wracać akurat z nim! Czułam się fatalnie, mając wyrzuty sumienia. Nie potrafiłam dojść do siebie, a myśli tabunami biegały po mojej głowie. Lecz nie mogłam myśleć tylko o sobie. Po paru minutach uświadomiłam sobie, że wciąż trzymam jego dłoń. Tak, ciągle siedziałam na brzegu łóżka siatkarza i płakałam, niczym dziecko.
            - Igor... Igor… - łkałam chowając twarz w dłoniach – nie odchodź… nie możesz nas wszystkich zostawić!
Niczym cień przy jego łóżku, stanęła kobieta w białym kitlu. Przez chwilę wpatrywała się we mnie, obserwując moją walkę z emocjami. Jednak po upływie krótkiej chwili dobiegł mnie jej szept:
            - Musi pani już wrócić na salę.
            - Proszę mi pozwolić jeszcze przy nim zostać – wydobył się ze mnie ten błagalny ton.
            - Niestety, nie mogę – odpowiedziała -  proszę już iść na salę.
            - Walcz – moje słowa skierowane były do siatkarza -  walcz, to twój mecz.


***


/ Iza /


            Dziś znowu obudziły mnie poranne mdłości. Nie miałam ochoty wstawać z łóżka, jednak podchodzący do gardła żołądek dał o sobie znać. Z prędkością światła pobiegłam do łazienki, gdzie od razu dopadłam toalety.  Przez moment miałam wrażenie, że wypluję żołądek. Czułam się wręcz fatalnie i nie miałam chęci do życia. Zwłaszcza, że męczyła mnie świadomość, iż jutro będzie to samo.  Minęła godzina, nim doszłam do siebie. Zmęczona tym wszystkim obmyłam twarz, po czym wróciłam do pokoju. Postanowiłam położyć się jeszcze na chwilę. Chciałam po prostu odpocząć. Bałam się również, że może zrobić mi się słabo, zupełnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać po tych porannych mdłościach. Jednak z chwilą, gdy moja głowa dotknęła poduszki, pomyślałam o Kindze. Zmartwiło mnie to, że przyjaciółka od paru dni nie zawitała do domu. Czyżby się obraziła? A może coś jej się stało? Solidnie zaniepokojona sięgnęłam po telefon. W okamgnieniu wybrałam w spisie numer Kingi, po czym wcisnęłam klawisz połączenia. Jeden sygnał, drugi, trzeci… Nagle usłyszałam jakiś szelest.
            - Iza? – w słuchawce rozległ się głos przyjaciółki.
            - Kinga! – powiedziałam głośniej, niż zamierzałam – Co się z tobą stało?!
            - Miałam…
            - Wyduś wreszcie z siebie tą tajemnicę – zachęcam współlokatorkę do zwierzeń.
            - Miałam wypadek – poczułam się, jakby ktoś uderzył mnie obuchem w głowę.
            - Co proszę?! – nie mogłam uwierzyć w jej słowa.
            - Wracałam z Igorem z tego meczu – zaczęła mi wyjaśniać – I doszło do czołowego zderzenia z dużym dostawczym samochodem; kierowca był nietrzeźwy.
Poczułam, że telefon wypadł mi z dłoni. Zupełnie nie wiedziałam, co powiedzieć, jak zareagować. W mojej głowie kotłowały się tysiące myśli. Czemu ja nic o tym nie wiedziałam?! Nie miałam pojęcia, co powinnam była sobie w tej chwili pomyśleć. Z lekkiego letargu, w jaki zapadłam, wyrwał mnie głos Kingi:
            - Iza! – krzyczała do mnie – Iza, jesteś tam?!
            - Jestem – odpowiedziałam – ale doznałam jakiegoś szoku.
            - Nie martw się o mnie – czuję, jak na jej twarzy pojawia się uśmiech – lepiej powiedz, co u ciebie?
            - Nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje – odpowiedziałam szczerze – od paru dni mam mdłości.
            - Żartujesz! – Teraz Kinga nie może pozbyć się szoku.
            - Mówię poważnie – odparłam.
            - Pomyślałaś o tym, że jesteś w ciąży? – Zadała mi pytanie.
            - Pogięło cię?! – szczerze się oburzyłam.
            - Nie, nie pogięło – Bartoszek jak zwykle była niezrażona moimi docinkami – lepiej zrób test.
            -  Zadzwonię, jak będę coś wiedziała, pa.
            - No pa!



***


            Po powrocie do domu, pełna obaw poszłam do łazienki. Drżącymi dłońmi otworzyłam pudełko z testem, po czym go zrobiłam. Przez kilka pierwszych minut po tym „zabiegu” nie chciałam spoglądać na okienko zawierające wynik. W końcu jednak uchyliłam powieki i nie pewnie skierowałam wzrok na trzymany w dłoni test. Nie mogłam w to uwierzyć! Pech prześladował mnie na całej linii. Najpierw ta nieszczęsna noc, podczas której oddałam się Patrykowi, teraz to! Nie mogłam uwierzyć, że jestem w ciąży. To na pewno nie była prawda!



***


            Sierpień w tym roku jest wyjątkowo słoneczny. Siedzę na werandzie naszego domku, wystawiając twarz do słońca. Po ogrodzie krząta się mój brat, który chce wyręczyć tatę i kosi trawę. Nagle słyszymy wbiegającą do domu Agnieszkę. Jest jakaś dziwnie rozradowana i cała promienieje. Za Chiny ludowe nie mogę domyślić się, dlaczego? Narzeczona Arka nie każe nam długo czekać na rozwiązanie zagadki. Już po krótkiej chwili wbiega do ogrodu, prosząc chłopaka, by usiadł razem z nami.
            - Arek, jestem w ciąży! – oznajmia nam tę radosną nowinę.
            - Naprawdę? – Obydwoje nie dowierzamy jej słowom.
            - Tak – krzyczy radośnie Aga – będziesz tatą!
            - Gratuluję! – moje słowa są jak najbardziej szczere.
Para siedząca naprzeciw mnie tylko się uśmiecha, są szczęśliwi. Tak rozradowanych ludzi nie widziałam jeszcze nigdy. Z  jednej strony cieszę się razem z nimi, ale z drugiej mam świadomość, że rodzicielstwo pochłonie Arka bez reszty i nie będzie miał dla mnie tyle czasu, co kiedyś. Ubędzie jakaś cząstka mnie…


***


/ Patryk /



            Kiedy wszedłem do szatni, była jeszcze pusta. Zająłem swoje stałe miejsce i zacząłem się przebierać. Nawet nie spostrzegłem chłopaków, zjawiających się w pomieszczeniu. Nie zbyt interesowało mnie to, co dzieje się wokół. Myślami wciąż byłem przy Izie i naszej ostatniej rozmowie. Na dobrą sprawę mi ulżyło. Gdy powiedziała, że się nie gniewa, z serca spadł mi ogromny kamień. W pewnym momencie moje rozmyślania zostały przerwane. Do szatni wbiegł, blady niczym ściana, Łomacz. Wszystkie oczy zwróciły się w stronę kapitana, który usiadł na ławce. Wyglądał, jakby zapadł w jakiś letarg. Nigdy go takiego nie widziałem.
            - Gregor, może powiesz, co się dzieje? – zapytałem kumpla wprost.
            - Nie uwierzycie… - odpowiedział nadal zamyślony.
            - Jak nie powiesz, to na pewno nie uwierzymy  - do rozmowy włączył się Paweł.
Grześ wyglądał na dosyć załamanego. Widać, że to, co miał nam przekazać nie chciało mu przejść przez gardło. My zresztą nie naciskaliśmy. Jak będzie chciał to sam nam powie. Jednak ja chciałem wiedzieć jak najszybciej. Zaczynał ogarniać mnie niepokój, a przeczucie mówiło, że nie będzie to nic dobrego.
            - I… I… Igor…
            - Co z nim?! – zapytaliśmy niemal jednocześnie – Grzesiek, mów!
            - Igor najprawdopodobniej nie żyje – rozgrywający wreszcie wydusił z siebie złą nowinę.
            - To nie może być prawda – krzyknął Benek.
            - Wyobraźcie sobie – zaczął mówić trochę pewniej – że po tym ostatnim meczu zapomniałem z szatni telefonu. Byłem już prawie w centrum, kiedy mi się przypomniało. Doszedłem do wniosku, że nie ma na co czekać i w momencie zawróciłem. Dojechałem tylko do skrzyżowania przy wjeździe do miasta. Dalej nie byłem w stanie ruszyć, droga była totalnie nie przejezdna. Wolnymi odcinkami ulicy mknęły raz za razem samochody straży, policji i pogotowia. „ Na pewno coś jest na rzeczy.” – pomyślałem. I na dobrą sprawę się nie pomyliłem. Przez zwykłą ciekawość wyskoczyłem z samochodu, żeby sprawdzić, co się dzieje. I w tym momencie zdębiałem. W ogóle nie mogłem uwierzyć własnym oczom! Audi Igora było całkiem zmiażdżone. Po masce nie zostało nic. Ale nie to było najgorsze…
            - Grzesiek, wszystko ok? – zapytałem przejęty.
            - Nic nie jest ok – usłyszałem w odpowiedzi.
            - Masz – Pavel rzucił w jego stronę butelkę z wodą.
Łomacz upił z niej parę sporych łyków. Złapał też parę głębszych oddechów, po czym przybrał minę zamyślonego. Znowu nie wiedział, jak ma przekazać nam końcówkę swojej wypowiedzi, a my po raz kolejny pozwoliliśmy, aby wszystko toczyło się swoim torem. Wyduszenie z siebie czegoś trudnego nie należało do przyjemności, więc żaden z nas nie chciał ponaglać rozgrywającego. Dopiero po kilku minutach Grześ odzyskał głos.
            - Najbardziej przerażający był jego widok…
            - Kogo widziałeś? – w tym momencie odezwał się Nowik.
            - To był Igor… - wydusił z siebie nasz kolega – Tak, widziałem Igora…


 ________________________________
Witam!
Nie mogłam doczekać się dodania nowego rozdziału na tym blogu. Napisałam go już wcześniej, więc teraz tylko wrzucam tutaj treść, by niebawem wziąć się za 17 rozdział. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Pozdrawiam i do następnego za 10 dni:*:)

16 komentarzy:

  1. Rozdział bardzo ciekawy!
    Igor.. ;/ Oby szybko wrócił do zdrowia.. i żeby mu nic poważnego nie było... ;|
    Bardzo fajnie, że Iza jest w ciąży ;D Patryk na pewno się ucieszy ! ;)
    Jak już wspomniałam rozdział ciekawy, super ! ;)}
    Pozdrawiam i do następnego !! ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. volleyballitsmylife22 sierpnia 2012 11:43

    Rozdział ciekawy tak jak każdy inny. Mam nadzieję, ze Igor wyjdzie z tego cały .;) Iza w ciąży, to się Patryk pewnie trochę zdziwi, ale i zarazem ucieszy ;D Będzie się działo, już się nie mogę doczekać. ;] Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój sytuacji ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Na samym początku to mam ochotę walnąć Grześka,że takie plotki rozsiewa, że Igor prawdopodobnie nie żyje. Powinien się dowiedzieć czegoś więcej zanim coś takiego powie.
    Kinga nie powinna obwiniac się za ten wypadek, przecież to wina tego pijanego kierowcy a nie ani Igora ani tym bardziej jej. Widać,że bardzo to przeżywa. Yudin będzie walczył ja to wiem. Dla siebie ale przede wszystkim dla swoich najbliższych i dla niej oczywiście.
    Wiesz jak bardzo czekam na reakcję Patryka;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyrzuty sumienia Kingi to mocna przesada! To nie jej wina przecież!!! Miejmy tylko nadzieję, ze Igor z tego wyjdzie.
    No i Patryk będzie tatusiem???? Hmmm ciekawe jak zareaguje!

    OdpowiedzUsuń
  5. To nie wina Kingi, takie rzeczy się zdarzają, zwykła ironia losu, pech. Oby Igor wrócił do zdrowia! Jej, co to bedzie, co to będzie..

    OdpowiedzUsuń
  6. mam nadzieję, że z Igorem będzie wszystko w porządku no i między Patrykiem i Izą się poukłada. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Część rozdziału czytałam już wcześniej, ale i tak jeszcze raz wszystko przeczytałam od początku do końca:) Jestem bardzo ciekawa co teraz zrobi Iza. Mam nadzieje, ze nie ukryje przed Patrykiem Faktu i że w ciąży... A co do Igora to mam nadzieje, ze szybko wróci do zdrowia:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Blog bardzo mi się podoba. Jestem w szoku ,że mieli wypadek ,niby wszystko ładnie pięknie a tu takie coś. no i Iza w ciąży . Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. jak już wiesz, wzruszyła mnie wizyta Kingi u Igora. Iza w ciąży, awww :D ale kim jest Arek??

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeśli chodzi o Arka, nawiązuję w tym blogu do szczególnej dla polskiej siatkówki postaci, którą osobiście bardzo cenię. Ale wszystko wyjaśnią Ci poprzednie rozdziały, zwłaszcza 4 i 5 :)

    OdpowiedzUsuń
  11. tak myślałam, że chodzi o Gołasia, ale wiesz. myśleć, a wiedzieć :D to cofam :p

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam nadzieję, że poprzednie notki również będą dla Ciebie wzruszające. O ile dobrze pamiętam, część z nich jest śmieszna, ale te dwie, o których wspominałam są takie szczególne...

    OdpowiedzUsuń
  13. Kinia nie powinna się obwiniać, to nie była jej wina - tak widocznie musiało być. A Iza ma teraz problem :/ jak to powiedzieć Patrykowi? Czekam na kolejne odc ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Aj stało się no... choć wiedziałam, że to nastąpi to jednak jakieś przejęcie się wystapiło... Igor wygląda przerażająco... a Gregor nie powinien takich plotek rozsiewać tylko pędzić do szpitala żeby się czegos dowiedzieć...
    Jeden raz i wpadka, to sie wesoło zrobiło nie ma co... Teraz trzeba powiedzieć Patrykowi, w końcu on miał tu spory udział..
    Pozdrawiam.

    I błagam wyłącz weryfikację komentarza bo naprawdę wyrazy się zlewają....

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak jak Ci przed chwilą wspomniałam, weryfikacja wyłączona. Przepraszam najmocniej, jeśli to sprawiło problem. Mam nadzieję, że będzie się przyjemniej komentowało :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Będzie dobrze, będzie dobrze, będzie dobrze.. Ja to wiem! :D ;**

    OdpowiedzUsuń