/ Igor /
Ostatnie dni zostały najzwyczajniej
w świecie wyjęte z mojego życiorysu. Nie pamiętałem nic. Jedyną rzeczą, którą
sobie przypominałem był trzask gniecionej blachy i krzyk przerażonej Kingi.
Później była już tylko cisza. Dlatego dopiero teraz dochodziły do mnie odgłosy
czyjeś krzątaniny, szmer stojących obok, nieznanych mi urządzeń. Podświadomie
zdawałem sobie sprawę, gdzie jestem, jednak nie chciałem dopuścić do siebie tej
myśli. Nagle usłyszałem, że ktoś siada na łóżku. Bierze moją dłoń, którą
ogrzewa ciepłem swoich drobnych rąk. Moje serce zaczęło bić dwa razy szybciej.
Z wolna zacząłem podnosić powieki. Głowa dziewczyny opadała na ramię, widać
siedziała przy mnie bardzo długo. W pierwszej chwili jej nie poznałem, nie
wiedziałem, kto mógłby się aż tak
poświęcać. Przez jakiś czas leżałem bez ruchu, próbowałem zweryfikować
towarzyszącą mi postać. Było to jednak trudne zadanie. Dziewczyna siedziała
odwrócona bokiem, a opadające włosy zasłaniały jej twarz. Jednak w momencie,
gdy poruszyłem ręką ukrytą w jej dłoniach drgnęła. Również zamrugała powiekami,
chcąc się rozbudzić. Bardzo szybko zażegnała ślady chwilowego zmęczenia,
wpatrując się we mnie dużymi, ciemnymi oczyma.
- Kinga? – powiedziałem słabym,
łamiącym się głosem – Co ty tutaj robisz?
- Nie… nie… nie wierzę – wydukała z
siebie – Ty żyjesz…
W
jej oczach nagle pojawiły się łzy. Widziałem, jak chciała je powstrzymać, by
nie okazywać przy mnie swojej słabości, lecz na dobrą sprawę było to nie
możliwe. Martwiła się o mnie. Było to widać w każdym jej słowie, geście.
Właściwie nie musiała tutaj przychodzić, ale na pewno coś ją tutaj
przyprowadziło. Miliony myśli kotłowały się w mojej głowie. Chciałem zadać wiele
pytań. Zwłaszcza, że przez kilka ostatnich dni najpewniej byłem nieprzytomny.
- Co nam się stało? – udało mi się
wykrztusić pytanie.
- Czy to teraz ważne? – jej
odpowiedź brzmiała również pytająco – tak się cieszę, że żyjesz!
To
był tylko impuls. Jedna niewinna wypowiedź, która doprowadziła dziewczynę do
płaczu. Jednak w tych łzach było coś innego. Nie przemawiał przez nią żaden
smutek. W jej zachowaniu widoczna była przede wszystkim ulga, cieszyła się.
Tylko z czego? Trudno mi było cokolwiek zrozumieć. Nawet moje myślenie
zaczynało się wyłączać. Teraz czułem tylko rozsadzający czaszkę ból. Rzuciłem w
jej stronę ostatnie spojrzenie, po czym odpłynąłem w błogi sen…
***
/ Kinga /
Od jakiegoś czasu czułam się dziwnie
lekko. Spokój udzielał mi się na każdym kroku, a gorszy nastrój zupełnie nie
wchodził w grę. Odkąd Igor wyszedł ze śpiączki, nie musiałam martwić się o to, czy przeżyje. Był
wśród żywych i miewał się coraz lepiej. Chociaż ciągle leżał na oddziale
Intensywnej Terapii. Zupełnie nie miałam pojęcia, dlaczego jeszcze go tam
trzymają. Widocznie była taka potrzeba, na co nie mogłam wpłynąć. Moje
rozmyślania zostały nagle przerwane, przez stojącą w drzwiach Izę. Przyjaciółka
uśmiechała się od ucha do ucha, wysyłając jakąś dobrą energię. Zaprosiłam ją do
środka, po czym wskazałam miejsce na swoim łóżku. Iza z chęcią przysiadła na
jego brzegu i błyskawicznie rozpakowała przyniesioną reklamówkę.
- Zwariowałaś?! – zapytałam rozbawiona.
- Nie, nie zwariowałam – Iza
zaprzeczyła szybkim skinieniem głowy – należy ci się coś na osłodę.
- Naprawdę, nie musiałaś –
odpowiedziałam współlokatorce.
- Oj tam, oj tam… - na jej twarzy
widniał szczery uśmiech.
Cieszyłam
się z jej odwiedzin, jak dziecko z wymarzonej zabawki. Brakowało mi już naszych
rozmów przepełnionych żartami, czy zwykłych plotek. Brakowało mi również
wspólnych sesji, spacerów, wieczorów filmowych. Nie mogłam się doczekać, kiedy
wrócę do domu. Byłam przecież po wypadku, więc lekarze mieli dobry pretekst, by
mnie tutaj zatrzymać. Chociaż wstrząśnienie mózgu nie było już tak silne, to
jeszcze czasami odczuwałam jego skutki. Nie raz zdarzyło mi się upaść po
wyjściu z łóżka, raz czy dwa straciłam przytomność. Opowiedziałam o wszystkim
przyjaciółce. Byłam jej to dłużna, bo przecież przez kilka dni zupełnie nie
miała o mnie wieści.
- Lepiej powiedz, jak wypadł test
ciążowy? – zapytałam, przerywając swój wywód.
- Nie pytaj… - odrzekła moja
przyjaciółka.
- Ale dlaczego? – nie dawałam za
wygraną.
- Jestem w ciąży – wydusiła z siebie
wreszcie.
- To wspaniale! – szczerze się
ucieszyłam z tej wiadomości.
- Wręcz fatalnie – powiedziała,
ocierając ukradkową łzę.
Zachowanie
mojej przyjaciółki było co najmniej dziwne. Powinna się cieszyć, że na świat
przyjdzie jej maleństwo, które dałoby młodej matce wiele radości. Lecz ona
wciąż ocierała spływające po policzkach łzy. Można było poznać po niej, że nie
radziła sobie z tą sytuacją. Taka codzienność była dla niej wzięta z kosmosu.
Przyjechała tutaj z ambicjami, chciała skończyć studia, zdobyć wykształcenie… A
teraz? Będzie musiała to wszystko rzucić i zająć się wychowaniem dziecka. Ale
czy będzie chciała to zrobić? Na to pytanie nie znałam niestety odpowiedzi.
- I jak ja mu powiem? – z letargu
wyrwał mnie jej płaczliwy głos.
- Komu? – zapytałam, nie bardzo
wiedząc o jakiego chłopaka chodzi.
- Patrykowi! – teraz wybuchnęła
gorzkim płaczem.
- Izuś – położyłam dłoń na jej
ramieniu – wszystko będzie dobrze.
Tak
na dobrą sprawę jej odpowiedź była tutaj zbędna. Doskonale wiedziałam, jak
zareaguje na te banalne przecież słowa. Rzeczywistość rysowała się dla niej w
czarnych barwach i chociaż bardzo chciałam, trudno było mi ją pocieszyć.
Jedyne, co mogłam zrobić, to być dobrej myśli. I byłam, choć moje oczy już się
zamykały. Nadmiar emocji związanych z odwiedzinami Izy dawał o sobie znać.
- Kinia, słuchasz mnie? – nagle
usłyszałam głos panny Cichockiej.
- Przepraszam… - odrzekłam skruszona
– oczy już mi się zamykają.
- Nie przepraszaj – na jej twarz
wyszedł nikły uśmiech – wpadnę jeszcze, pa.
Nie
zdążyłam odpowiedzieć, a jej już nie było. Właściwie to nawet dobrze. Nie
miałam już sił na jakiekolwiek rozmowy, nie umiałam jej również wspierać. Sama
będzie musiała przetrawić to wszystko, ja nie mogłam tutaj nic wskórać. Jedyną
osobą, o której chciałam myśleć był Igor. Właśnie on…
***
/ Iza /
Opuszczając szpital, czułam się
jeszcze bardziej przybita niż przed wyjściem z domu. Powoli zaczynałam
dopuszczać do siebie myśl, że zostanę mamą, jednak jeszcze nie przechodziło mi
to przez gardło. Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie studenckie życie… Kinga
jakby to przewidywała, dlatego jej współczucie przygnębiło mnie jeszcze
bardziej. Próbowałam ukryć łzy, lecz na nic było zaciskanie powiek. Mój fatalny
nastrój pogłębiał się jeszcze bardziej. Nie miałam ochoty na nic, więc czym
prędzej wróciłam do domu. W okamgnieniu zrzuciłam z siebie kurtkę oraz buty, po
czym skierowałam się do pokoju. Musiałam się położyć, gdyż podobnie, jak moja
przyjaciółka miałam serdecznie dosyć.
***
Już
od dłuższego czasu siedzę wraz z Arkiem na parapecie okna w moim pokoju.
Wspólnie podziwiamy rozciągające się za nim ostrołęckie lasy. Jest nam dobrze.
Nie musimy mówić nic, bo rozumiemy się bez słów. Jednak w pewnej chwili popadam
w dziwne przygnębienie. Robi mi się niesamowicie smutno, co nie umyka uwadze
mojego brata. Natychmiast przytula mnie, a jego dłoń gładzi moje plecy. Chociaż
bardzo bym chciała, nie mogę się uspokoić. Nie jestem w stanie zażegnać tej
złości, która opanowała mnie podczas zwykłego „ posiedzenia”, jak nazywaliśmy z
Arkiem nasze spotkania.
-
Co się stało, Izunia? – kłopotliwe milczenie zostaje naraz przerwane.
-
Nie mogę się pogodzić z tym, że będziesz miał dziecko.
-
Przestań – odpowiada z uśmiechem – przecież się nie wyprowadzimy z Agą.
-
Ale to już nie będzie to samo – moja złość nagle przeradza się w smutek.
-
Może i nie będzie, ale nie zostawię mojej małej kochanej Izuni…
Te słowa podnoszą mnie na duchu jak żadne
inne. W tej chwili cieszę się, że Arek jest moim bratem. On zawsze wie, czego
potrzebuję, co ma powiedzieć. W gruncie rzeczy mogę uważać się za szczęściarę.
Wystarczy jedna mała, niepozorna rozmowa i już wiem, że wszystko będzie dobrze.
***
„
Wszystko będzie dobrze” – pomyślałam, po czym zasnęłam.
_______________________________________
Tak, jak pisałam, to już ostatni wakacyjny rozdział, który oddaję w Wasze ręce. Mam nadzieję, że się spodoba. Pozdrawiam i do następnego za 10 dni :*:)
Bardzo fajny rozdział. Jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy Izy, która to niedługo powita na świecie swoją kruszynkę ale także co będzie z Kingą i Patrykiem.
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny. Cieszę się, że Igor już obudził się ze śpiączki ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na wydarzenia związane z Patrykiem i Izą :D Mam nadzieje, że Patryk dobrze zareaguje na wiadomość że będzie tatą :D Oby tak było ;)
Pozdrawiam i do następnego ! ;***
Igor się obudził, to dobrze. :)
OdpowiedzUsuńIza i Patryk, ciekawie będzie. :)
Cieszę się, że Igor się obudził, kamień spadł mi z serca ale jeszcze większy jak się domyślam spadł Kindze:) Co do ciąży Izy to w sumie już wiem jak zareaguje Patryk( no chyba,że coś zmienisz) :)
OdpowiedzUsuńMarcy
Ufff kamień z serca, że Igor miewa się lepiej. Kindze też bardzo ulżyło, widać jak się cieszy. Może nawet coś tu bardziej zaczyna czuć do siatkarza a on do niej. Iza... cóż pogodzić się z myślą o dziecku trzeba, bo co innego zostało? Teraz tylko musi powiedzieć Patrykowi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Cóż Izie nie pozostaje nic innego jak iść do Patryka i ogłosić mu radosną nowinę! Mam nadzieję, ze nie przyjdzie jej do głowy ukrywać to...
OdpowiedzUsuńFajnie, ze Igor wreszcie się obudził ze śpiączki... a Iza koniecznie musi powiedzieć Patrykowi o ciąży. Nie może tego przed nim ukryć.
OdpowiedzUsuńIgor się obudził ze śpiączki, Kinga zadowolona.. Tylko Iza smutna, ale nie ma co się jej dziwić.. Pożyjemy, zobaczymy co to dalej z Nią będzie. Do następnego! ;-))
OdpowiedzUsuńUff... kiedy Igor się obudził. Kinga wreszcie odetchnęła z ulgą. Mam nadzieję, że Iza poradzi sobie z zaistniałą sytuacją i powie o wszystkim Patrykowi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Świetne opowiadanie :) na prawdę jest mega :) czekam an dalsze losy naszych wspaniałych bohaterów :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Iza niech się nie martwi, bo to jej wcale nie pomoże. Będzie dobrze :) A romans Kingi i Igora kwitnie.
OdpowiedzUsuńArek jest niesamowity. Jego gest, słowa, wspomnienie tak działają na ludzi. Cud, miód <3
OdpowiedzUsuńDobrze,że Igor czuje się już lepiej...wielka ulga Marzenko :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.