/ Patryk /
Chłód zimowego popołudnia po raz
kolejny dawał się we znaki. Nie miałem ochoty opuszczać mojego przytulnego
mieszkania. Jednak strach o życie kumpla przemógł moje lenistwo. Musiałem, po
prostu musiałem iść sprawdzić, co się z nim dzieje. Nie wybaczyłbym sobie,
gdyby to naprawdę były jego ostatnie dni, a ja nie zamieniłbym z nim ani
jednego słowa. Nie chętnie wstałem więc z kanapy i przemieściłem się do holu. W
mgnieniu oka wrzuciłem na siebie kurtkę i wdziałem buty. Z prędkością światła
zbiegłem na dół, niemal od razu dopadając swojego samochodu. Co prawda do
szpitala nie było daleko. Nie miałem jednak ochoty iść przez tę zawieruchę i
narażać swoje uszy na odpadnięcie. Nie zdążyłem jeszcze wsiąść do środka, gdy
zobaczyłem obok siebie Gregora. Pojawienie się rozgrywającego było dla mnie
niemałym zaskoczeniem. Jednak gestem ręki pokazałem mu, by zajął miejsce
pasażera i jechał ze mną. Przecież we dwoje zawsze raźniej, no i Igor powinien
się ucieszyć. Dosyć szybko rozgrzałem silnik pojazdu, po czym ruszyłem. Nie
minęły dwie minuty, a już byliśmy na miejscu. Idąc szybkim krokiem doszliśmy do
dyżurki.
- Czym mogę służyć? - zapytała na
nasz widok młoda pielęgniarka.
- Szukamy Igora Yudina –
odpowiedział za mnie Gregor.
- Proszę iść na trzecie piętro –
udzieliła nam informacji – po prawej stronie, sala numer 16.
- Dziękujemy – uśmiechnęliśmy się,
po czym ruszyliśmy w drogę.
Trochę
czasu minęło, zanim doszliśmy do pokoju, w którym leżał nasz kumpel. Gregor
kompletnie nie nadawał się na przewodnika. Bo zamiast iść tak, jak pokierowano
nas w dyżurce, on oczywiście prowadził po swojemu. A że coś mu się pomyliło w
tej leniwcowatej główce, zwiedziliśmy pół szpitala. Myślałem normalnie, że go
powieszę albo uduszę, zakopię, odkopię i przy okazji poćwiartuję. Dopiero po
jakimś czasie przestał rżnąć idiotę i wreszcie stanęliśmy przed drzwiami
oznaczonymi numerem 16. Ostrożnie zapukałem, oczekując odpowiedzi. Po chwili
dał się słyszeć słaby głos Igsona. Weszliśmy do środka, jakby zelektryzowani.
Uśmiechnęliśmy się głupio, po czym zajęliśmy miejsca na stojących przy łóżku
krzesłach. Nie bardzo wiedzieliśmy, jak zacząć rozmowę.
- Co was do mnie sprowadza? – nagle
usłyszeliśmy jego głos.
- Martwimy się o ciebie – Gregor
odpowiedział zgodnie z prawdą – nie wesoło z tobą było…
- Szkoda mówić w ogóle – Igson
przyznał nam rację – właściwie to nic nie pamiętam.
- Aż tak źle? – zapytaliśmy
jednocześnie.
- Gorzej… - nagle się zawiesił.
- Podobno nie byłeś sam… - tym razem
ja włączyłem się do rozmowy.
- Tak, była ze mną Kinga –
spostrzegliśmy jego potwierdzający ruch głowy.
- Przyjaciółka mojej Izy? – nie
mogłem uwierzyć w to, co słyszałem.
- Czarny, geniuszu – na twarzy
atakującego pojawił się uśmiech – ona żyje.
Poczułem,
jak ogromny kamień spadł mi z serca. Co prawda, Kingę znałem raczej z widzenia,
jednak była przyjaciółką Izy, więc nie chciałem, żeby coś jej się stało. Ani
jej, ani Igorowi. Bo kto wycinałby nam żarty na treningach? Z kogo byśmy się
śmiali, kiedy przychodził nierozgarnięty. No właśnie! W drużynie nie było
nikogo, kogo mogliśmy śmiało nazywać klubową maskotką. Atmosfera stopniowo się
rozluźniała. Na zmianę opowiadaliśmy koledze, co dzieje się w drużynie,
żartowaliśmy. Po jakimś czasie w sali zjawiła się pielęgniarka, trzymająca w ręku
kroplówkę. Zdjęła ze stojaka woreczek po poprzedniej, a w chwilę później
założyła nową. Gdy skończyła, popatrzyła na nas przyjaznym wzrokiem i się
uśmiechnęła.
- Niestety muszą już panowie wyjść –
powiedziała spokojnym głosem.
- Już się zbieramy – zapewniłem
kobietę.
- Trzymaj się stary – Grześ poklepał
atakującego po ramieniu – wpadniemy jeszcze.
- Dzięki za odwiedziny –
usłyszeliśmy, nim jego głowa opadła bezwładnie na poduszkę.
Nim
znaleźliśmy się na korytarzu, Igor już spał. Wypadek musiał nieźle dać mu się
we znaki, a organizm miał zapewne bardzo wymęczony. Popatrzyliśmy na niego
jeszcze przez chwilę, po czym wyszliśmy. Tym razem to ja prowadziłem do
wyjścia. Jak się okazało, lepiej od Gregora zapamiętałem wytyczne. Dlatego
opuściliśmy gmach szpitala w ciągu pięciu minut. Nie wiele więcej zajął nam
powrót do domu.
***
/ Iza /
Już od jakiegoś czasu ciąża spędzała
mi sen z powiek. O ile sama zaczęłam się przyzwyczajać do takiego stanu rzeczy,
o tyle zupełnie nie wiedziałam, jak przekażę tę nowinę Patrykowi.
Najzwyczajniej w świecie się bałam. Podświadomie odnosiłam wrażenie, że nie
będzie z tego nic dobrego. Nie miałam jednak innego wyjścia. Czarnowski to
ojciec mojego dziecka, więc musiałam go poinformować. Ta myśl wciąż nie dawała
mi spokoju. Chociaż odpychałam ją od siebie tysiące razy, wracała do mnie,
niczym bumerang. Nawet dobra książka, czy film nie były w stanie zająć mnie na
dłużej, niż kilka minut. Jedno wiedziałam na pewno: musiałam poinformować o tym
Patryka! I tak już się gryzłam z tym wszystkim, więc nie było sensu czekać, aż
zauważy. Bo chociaż rozważałam potajemne usunięcie płodu, nie potrafiłam tego
zrobić. Nie mogłam i nie chciałam. W wisielczym humorze włożyłam na siebie
kurtkę oraz buty. Głowę przykryłam czapką. Zamknęłam mieszkanie, po czym
skierowałam swe kroki na parter, a następnie w stronę bloku, w którym mieszkał.
Z duszą na ramieniu zapukałam do drzwi. Dopiero po dłuższej chwili otworzył i
gestem dłoni zaprosił do środka. Wnętrze jego lokum wydawało mi się dziwnie obce.
Wydawało mi się, iż nigdy tutaj nie byłam. Nie mogłam oczywiście uznać tego za
prawdę, bo fakty miały się zgoła inaczej do moich odczuć. Nie pewnie weszłam do
salonu, gdzie usiadłam na kanapie. Wciąż osowiała, zapatrzyłam się w okno. Nie
myślałam o niczym, na nic nie zwracałam również uwagi.
- Herbaty? – Patryk przerwał
krępujące milczenie.
- Chętnie – odparłam, po czym
ponownie utkwiłam wzrok w krajobrazie za oknem.
Siatkarz
posłał w moją stronę delikatny uśmiech, po czym udał się do kuchni. Był taki spokojny
i pewny siebie. Jak zawsze. Nie wiedział jednak jeszcze, co go czeka. Sama
bałam się słów, które za chwilę zmuszona byłam wypowiedzieć, ale cóż. Nie
mogłam już wycofać się ze swojego postanowienia. Po kilku minutach w salonie
ponownie pojawił się mój chłopak. Postawił przede mną kubek z parującym napojem
i zajął miejsce tuż obok. Objął mnie ramieniem. Delikatnie pocałował w czubek
głowy, uśmiechając się przy tym czule.
- Co cię do mnie sprowadza, myszko?
– z jego ust padło pytanie, którego mogłam się spodziewać.
- Muszę ci coś powiedzieć –
odrzekłam coraz bardziej zdenerwowana.
- Nie bój się – siatkarz zaczął mnie
zachęcać.
- Jestem… jestem… - w ogóle nie
mogłam wydusić z siebie słów – jestem w ciąży.
Wiedziałam
już, że nie powinnam była tu przychodzić, w każdym bądź razie nie teraz. Patryk
miał już na języku parę cierpkich słów, jednak w ich wypowiedzeniu przeszkodził
dzwonek do drzwi. Gryząc się na razie w język, poszedł otworzyć. Jednakże
niezadowolenie na jego twarzy było widoczne już ze sporej odległości. Znałam go
już dosyć dobrze i wiedziałam, że nie lubił, gdy ktoś przerywał mu tak istotne
rozmowy.
- Cześć, mógłbyś mi pożyczyć trochę
cukru? – z holu dobiegł głos młodej dziewczyny.
- Pewnie, już niosę – odpowiedział,
po czym skierował się do kuchni po wspomniany produkt.
A ja
czekałam tylko, co wydarzy się, gdy sąsiadka wróci do swojego mieszkania…
_____________________________________
Zgodnie z obietnicą oddaję dzisiaj w Wasze ręce kolejną notkę.
Mam nadzieję, że się spodoba. Pozdrawiam! :)
Mam nadzieję, że się spodoba. Pozdrawiam! :)
Jakoś nie wiem... Obawiałam się tej reakcji Patryka, ale też chyba jej nie zostawi, co? ;>
OdpowiedzUsuńBo to było totalnie... No byłoby to przegięcie z jego strony. O.
lubię czytać Twoje opowiadania, zawsze na końcu jest taki fragment, który zaciekawia i mocno zachęca do śledzenia dalszych losów bohaterów. :)
OdpowiedzUsuńbardzo mnie ciekawi, jak zareaguje Patryk.
Fajnie, ze Gregor i Patryk odwiedzili Igora. Hyym.. i ten Patryk i Iza. Myślę, ze Patryk jest na tyle normalny i nie zostawi Izy na pastwę losu i będą razem wychowywac dzieciaka. Pozdrawiam i chce już kolejnyy ! :D
OdpowiedzUsuńKolejna notka pojawi się w terminie, czyli 22 września, aczkolwiek nie jest jeszcze napisana. Mam nadzieję, że wena dopisze mi na tyle, by napisać kolejne notki na zapas :))
OdpowiedzUsuńFajnie, że Iza w końcu powiedziała Patrykowi o ciąży. Teraz ciekawi mnie jak na to zareaguje Patryk .. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie że Patryk i Gregor odwiedzili Igora.
Pozdrawiam i do następnego ! ;***
Wiem jak się czuł Patryk gdy chciał jechać do Igor... no bo to nigdy nie wiadomo w jakim stanie się zastanie człowieka.. ale na szczęście z Igorem jest lepiej :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że Iza zebrała się na szczerą rozmowę z Patrykiem... szkoda tylko, że sąsiadka przeszkodziła. choć może to i dobrze, bo niby kilka chwil a jednak człowiek jakoś to sobie przetrawi i w ogóle. Szkoda że urwałaś w tym momencie ;) Czekam na więcej :)
Mam nadzieję,że Patryk nie zachowa się jak ostatni cham:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze Patryk nie każe usunąć ciąży Izie. To by było z jego strony podłe. To dziecko nie jest niczemu winne i ma prawo przyjść na świat, a on powinien pomóc je wychować Izie.
OdpowiedzUsuńNo hej, przerywanie takich rozmów powinno być karane! Asz ty, musiałaś przerwać w takim momencie? Mam nadzieję, że Patryk się ogarnie i zachowa jak facet. Nie jak ciota.
OdpowiedzUsuńMiejmy tylko nadzieję, ze Patrykowi nie odbije i nie zrobi jakiegoś głupstwa. Pasowało by teraz zachować siię jak prawdziwy mężczyzna. XChyba, że Czarny ma średniowieczne przekonanie, że za pierwszym razem kobieta nie zajdze w ciąże~!
OdpowiedzUsuńejjj, jak mogłaś przerwać w takim momencie?? ja uwielbiam wątek informowania przyszłego tatusia o dzidzi i czekam teraz na reakcję Patryka. dobrze, że Igson wraca do zdrowia :D
OdpowiedzUsuńJacy dobrzy kumple.. :D Oby Igor wrócił do zdrowia, szybko! :D
OdpowiedzUsuńPatryk zmądrzej wreście !
OdpowiedzUsuń