piątek, 17 sierpnia 2012

Rozdział 5


Patryk /


To, co opowiedziała przed kilkoma minutami, wstrząsnęło mną. Wstrząsnęło w sensie dosłownym. Nigdy, nawet w snach nie przyszło mi do głowy, że poznam siostrę Arka Gołasia. Mojego największego idola. Człowieka,którego mecze oglądałem od dziecka i uczyłem się od niego. Teraz zdumiony przysłuchiwałem się opowieści tej nie pozornej dziewczyny, dla której był najważniejszą osobą w życiu. Jego strata wciąż bolała, a ja nie potrafiłem nic na to poradzić.Przez kilka minut zastanawiałem się, co robić. Próbowałem z nią rozmawiać, wytłumaczyć, że ma wokół siebie naprawdę wspaniałych ludzi, ale nie chciała słuchać. Usiadłem więc z powrotem na ławce i przygarnąłem do siebie. W jej oczach było coraz mniej łez, a mokre korytarze powoli wysychały. Była coraz spokojniejsza, ja również. Nie lubiłem patrzeć, kiedy dziewczyna jest smutna, a co gorsze zapłakana.
-Już w porządku? - zapytałem cicho.
-Nie do końca... - odparła uciekając wzrokiem.
-Słońce, bliskich tracimy właściwie codziennie, nawet moi bliscy odchodzą.

-Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytała ledwo słyszalnie.
-To, że dzień, w którym się urodziłem był jednocześnie dniem śmierci...

-Zaraz, zaraz... - włączyła się druga z dziewczyn – nie rozumiem
-Moja mama... - zawiesiłem głos – nie przeżyła porodu. Zmarła, zanim położna odcięła pępowinę – w moich oczach pojawiły się pierwsze łzy.

-Przykro mi... - usłyszałem głos tej, która jeszcze przed chwilą sama płakała – nie wiem, co powiedzieć.
-Nie musisz nic mówić – odparłem, ponownie ją do siebie przytulając.




***

 
Iza /


Miałam wrażenie, że nasz spacer trwa co najmniej dwa dni, a nie półtorej godziny. Tak wiele się wydarzyło... Po raz pierwszy odkąd pamiętam otworzyłam się przed kimś, kogo tak naprawdę nie znam. Nie byłam ufna, dlatego też śmierć Arka trzymałam w tajemnicy, którą znali tylko najbliżsi. Jednak on miał w sobie nie dającą się zidentyfikować cechę. Wyglądał na twardego, niczym nieprzejmującego się faceta, toteż byłam zaskoczona, gdy wyznał, że tak naprawdę nie znał jednej z najważniejszych osób swojego życia, jaką była matka. Zrobiło mi się go żal, lecz nie mówiłam nic, by nie pogrążyć go jeszcze bardziej. Uważałam, iż nie było sensu maglować go, zadawać niepotrzebne pytania, a co najgorsze współczuć. Nie tak dawno to ja nie chciałam, by ktoś użalał się nade mną, więc doskonale potrafiłam postawić się w jego sytuacji.

 

***


Był już wczesny wieczór, więc park, w którym jeszcze siedzieliśmy,stopniowo się wyludniał. Teraz można było spotkać jedynie zakochanych, bądź samotnie spacerujące osoby. Jednak mnie niewiele to interesowało. Kinga gdzieś się ulotniła, zostawiając się samych, a ja czułam się świetnie w towarzystwie Patryka.Właśnie tak miała na imię owa żyrafa, na którą poznałam na pierwszych zakupach. Lecz to, co wydarzyło się wczoraj, nie miało już znaczenia. Liczyło się tu i teraz.
 -Późno już – stwierdziłam – powinnam iść już do domu.
-Chcesz wracać sama?- zapytał z niedowierzaniem.
-Tobie chyba jest nie po drodze... Zresztą pewnie jutro masz trening, więc powinieneś odpocząć.
-Powinienem, ale nie odpocznę. Nie pozwolę, żebyś wracała sama do domu tak późno.
-Niech będzie – podniosłam ręce w geście kapitulacji. To co, idziemy?
-Jeśli tylko chcesz, to tak.
Po raz kolejny między nami zapadło milczenie. Nie było ono jednak w żaden sposób krępujące. Odczuwałam je jako przyjemne. Nie przeczę przy tym, że rozmowa jest czymś złym, ale nie lubię dużo mówić. To odwrotnie niż Bartoszek, której dziób nie potrafi zamknąć się całymi godzinami. Jakkolwiek ja byłam inna i wolałam minimalizmGdy wstaliśmy z, obleganej przez kilka godzin, ławki,Patryk podniósł wiszącą na oparciu kurtkę i zarzucił ją na moje ramiona. Próbowałam zaprotestować, zdjąć z siebie ową część garderoby, jednak on stanowczo się temu sprzeciwiłNie miałam więc już nic do powiedzenia, toteż ruszyliśmy na osiedle,na którym, jak się potem okazało, mieszkaliśmy obydwoje.

_______________________________
 Witajcie!
Ja osobiście nie mam siły na walkę z Onetem, ale zbyt długo czekacie, żebym miała teraz nie dodać rozdziału. Co to, to nie!
W tym miejscu chcę podziękować Lilith za wykonanie tego przepięknego szablonu i pogratulować naszym siatkarzom tak pięknego zwycięstwa. Nie zanudzam Was, pozdrawiam i do następnego:*:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz